Ostatnio znów wspólnie wystąpili, ale nie na scenie. Gdy w ubiegłym roku brazylijska firma deweloperska postanowiła nadać nazwę Tropicália luksusowemu osiedlu apartamentowców nad brzegiem oceanu, stare gwiazdy – Gilberto Gil, Caetano Veloso i Tom Zé – protestowały jednym głosem. Po kilku miesiącach pomysłodawca Odebrecht Realizações Imobiliárias zrezygnował z reklamowania się nazwą jednego ze słynnych brazylijskich nurtów muzycznych i wykorzystywania dawnych tekstów piosenek, które przecież kiedyś nie miały nic wspólnego z promowaniem luksusu.
Tropicaliści mieli za to historię wspólnych protestów. Podstawą ich ruchu artystycznego (poza muzyką obejmował również poezję, film, sztukę), który pojawił się w Brazylii pod koniec lat 60., był sprzeciw wobec wojskowej dyktatury wprowadzonej w kraju w 1964 r. Koncerty miały charakter prowokacji – nigdy nieuderzających wprost, raczej wyśmiewających absurd reżimu. A liczne występy telewizyjne Veloso czy Gila drażniły władzę, szczególnie że ten pierwszy potrafił wycelować sobie na wizji w głowę z pistoletu, śpiewając tradycyjną brazylijską pieśń bożonarodzeniową. Władza tradycję szanowała i przy okazji zbierała donosy – i kiedy na koncercie śpiewali „Marsyliankę”, wymachując flagą z hasłem „Bądź kryminalistą, bądź bohaterem”, pojawiały się doniesienia o spaleniu flagi Brazylii i sprofanowaniu narodowego hymnu.
W reakcji na zamieszki studenckie w Paryżu w 1968 r. Veloso napisał piosenkę „É Proibido Proibir” (Zabrania się zabraniać), co wojskowy rząd najwyraźniej uznał za wyzwanie. Sprawę ułatwiał wprowadzony pod koniec roku prezydencki dekret znany jako „Akt numer pięć” – prawo ograniczające swobodę zgromadzeń i szereg innych wolności obywatelskich.