„Czuły narrator” – to tytuł odczytu Olgi Tokarczuk, wygłaszanego w gmachu Akademii Szwedzkiej 7 grudnia. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że polska noblistka mówi do całego świata. Wydarzenie jest transmitowane w internecie i popularne. Zachęcamy do wspólnego oglądania:
„Czuły narrator” Olgi Tokarczuk
„Bardzo długo zabierałam się do pisania mowy noblowskiej. Byłam w rozjazdach, w wolnych chwilach zbierałam myśli. Temat wyjawił mi się dość szybko, bo od pewnego czasu intensywnie się nad tym zastanawiałam” – mówiła Tokarczuk w wywiadzie z Michałem Nogasiem dla „Gazety Wyborczej”. I dodała: „Samo pisanie nie sprawiło mi dużego kłopotu. Może za szybko to napisałam. Znacznie gorzej było z redakcją. Tym zwykle zajmuje się Grzegorz, a on jest niezwykle skrupulatny. Dopytywał mnie o sens każdego słowa. Trochę się nawet kłóciliśmy. Pokazałam tekst dwojgu przyjaciół i oni też bardzo pomogli”.
Tokarczuk chciała skorzystać z tej bądź co bądź rzadkiej okazji, by przekazać szerokiej publiczności komunikat, coś od siebie. Samą „mowę noblowską” nazwała osobnym gatunkiem literackim.
Olga Tokarczuk w Sztokholmie: Polska słynie z literatury, a nie węgla
Kwadrans Wisławy Szymborskiej
W polskich mediach wraca wspomnienie poprzedniego rodzimego wyróżnienia w tej dziedzinie – dla Wisławy Szymborskiej. Tamto noblowskie przemówienie było rekordowo krótkie. Trwało kwadrans, choć czytane dzisiaj wydaje się wyczerpujące i aktualne. Złożone z długich, poetyckich zdań jak to:
„Świat, cokolwiek byśmy o nim pomyśleli zatrwożeni jego ogromem i własną wobec niego bezsilnością, rozgoryczeni jego obojętnością na poszczególne cierpienia ludzi, zwierząt, a może i roślin, bo skąd pewność, że rośliny są od cierpień wolne; cokolwiek byśmy pomyśleli o jego przestrzeniach przeszywanych promieniowaniem gwiazd, gwiazd, wokół których zaczęto już odkrywać jakieś planety, już martwe? jeszcze martwe? nie wiadomo; cokolwiek byśmy pomyśleli o tym bezmiernym teatrze, na który mamy wprawdzie bilet wstępu, ale ważność tego biletu jest śmiesznie krótka, ograniczona dwiema stanowczymi datami; cokolwiek jeszcze pomyślelibyśmy o tym świecie, jest on zadziwiający”.
„Wygląda na to, że poeci będą mieli zawsze dużo do roboty” – puentowała Szymborska. Tokarczuk w cytowanej rozmowie z „GW” przekonywała z kolei: „Gdy mówię »literatura«, zawsze mam na myśli powieść. Wiem, że to uzurpacja, ale też wiem doskonale, że gdy Czesław Miłosz mówił o literaturze, miał na myśli poezję. Mało tego, cały czas dawał znaki, jak bardzo nie ceni prozy, więc ja też sobie pozwalam”. W najlepszej sytuacji jest chyba czytelnik. Sam sobie wybiera – powieść, poezję, reportaż – a wręcz z niczego nie musi rezygnować.
Wisława Szymborska o życiu po Noblu: Jestem do siebie niepodobna