Wspominał pan w wywiadach, że wcielenie się w postać Idi Amina zmieniło pana jako aktora.
To prawda. Uchwycenie energii tej postaci wymagało ogromnej wewnętrznej pracy. Musiałem kompletnie się przestroić, niemal zniknąć jako osoba, roztopić się w tej postaci, by osiągnąć to, na czym mi zależało. Kiedy znajduje się właściwy gest, ruch czy sposób chodzenia, w pewnym sensie wpływa to także na sposób myślenia. Dla mnie najważniejsze tym razem było chyba dotknięcie tylu nowych miejsc - szczególnie moja pierwsza podróż do Afryki sprawiła, że wyszedłem z tego doświadczenia odmieniony.
Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w życiu oddałem się całkowicie postaci, byłem nią we dnie i w nocy, nawet w snach. Czasem po zakończeniu pracy nad innymi projektami zdarzało mi się myśleć, że mogłem coś zrobić inaczej, lepiej - a tym razem zszedłem z planu ze świadomością, że to wszystko, na co mnie stać, i że jeśli się udało, to się udało, ale nie potrafię zrobić już nic więcej.
Kiedyś w rozważaniach nad aktorstwem często mówiło się, że np. brytyjski styl aktorstwa jest bardziej fizyczny, a amerykański bazuje na Metodzie, ale ostatecznie oba te podejścia prowadzą do tego samego. Miałem do czynienia z tymi dwiema szkołami, bo najpierw studiowałem na University of Southern California, a potem w Drama Studio w Londynie, ale mimo że miałem znakomitych nauczycieli, uważam, że same studia nie mają wiele wspólnego z aktorstwem. Więcej o graniu nauczyli mnie mój instruktor sztuk walki i medytacja.
Niektórzy twierdzą, że najważniejsza różnica między brytyjskimi i amerykańskimi aktorami polega na tym, że ci pierwsi mają lepszą dykcję, lepiej panują nad językiem. W pana wypadku sposób mówienia wydaje się wyjątkowo istotny jako element odtwarzanej postaci.
To wszystko zależy od sposobu podejścia do granej postaci. Dla mnie bardzo ważne jest to, jak postać mówi - do pewnego stopnia determinuje sposób, w jaki bohater myśli i co się z nim stanie. Kiedy pracowałem nad rolą w "The Crying Game", najbardziej pomógł mi mój kierowca. Upodobniłem swój głos do jego głosu, podchwyciłem słówka, których używał, naśladowałem jego sposób mówienia.
Przygotowując się do roli Idi Amina starałem się przeprogramować się tak, jakby suahili, a nie angielski, był moim ojczystym językiem. Zacząłem nad tym pracować jeszcze w Los Angeles, długie miesiące przed wyjazdem do Ugandy. Szczególnie ważne było dla mnie, żeby zrozumieć kulturę Afryki niejako od środka - poczuć ją, dotknąć. Dopiero tam na miejscu byłem w stanie nauczyć się nie tylko słownikowego znaczenia słów w suahili, ale ich kontekstu i ładunku emocjonalnego.
Czy proces pracy nad rolą jest inny, kiedy gra pan postać historyczną, jak Idi Amin czy Charlie Parker, a inny, gdy wciela w fikcyjnego bohatera?
Myślę, że to przede wszystkim inny rodzaj odpowiedzialności. Charlie Parker miał rodzinę i ciągle żyją ludzie, którzy go znali, ale nie ma w zasadzie materiałów filmowych z jego udziałem. Może jeden mały fragment. Prawie wszystko, czego się dowiedziałem o jego fizyczności, pochodziło z fotografii: jak stał, jak trzymał instrument. Najwięcej dało mi zgłębianie jego muzyki, interpretowanie utworów, które grał. Dlaczego zagrał coś tak, a nie inaczej? To było kluczem do wyobrażenia sobie jego myśli, jego emocji. Nuty stały się słowami, a instrument był kluczem do wszystkiego.
Idi Amin miał całą chmarę dzieci, masa ludzi została naznaczona kontaktem z nim. To często pomaga, bo przynajmniej ma się jakieś poczucie kierunku w pracy nad rolą. Nawet jeśli nie zdecyduje się bezpośrednio kopiować Amina na podstawie materiałów archiwalnych, zawsze mogę znaleźć w nich coś, co mi pomoże – na przykład jakiś gest. Miałem nadzieję odnaleźć w historycznej postaci coś, co pozwoli mi odszukać w samym sobie element, który być może już tam istnieje, ukryty.
Kiedy przyjechałem do Ugandy, poznałem braci i siostry Amina, jego żołnierzy, ludzi, którzy byli jego ministrami, przeróżnych, nawet starców, którzy go wychowywali, a także tych, którzy stracili członków rodziny w czasie dyktatury albo w inny sposób ucierpieli z jego winy. To wielka odpowiedzialność wcielać się w tę postać, zwłaszcza jeśli się zrozumie, że był ważną figurą nie tylko dla Ugandy, ale dla Afryki w ogóle, a wydarzenia ukazane w filmie miały miejsce niedawno, w 1979 roku. To bardzo skomplikowane: z kim by się nie rozmawiało, okazuje się, że ktoś z ich krewnych został albo zamordowany, albo wyniesiony na wysokie stanowisko przez Amina. Dotyczy to nawet ugandyjskich aktorów i statystów, którzy pracowali przy filmie. Informacje nieustająco spływają z każdej strony, wszyscy mają do opowiedzenia jakieś historie.
Czy trudno jest panu otrząsnąć się, wyzwolić z postaci, w które tak mocno się pan angażuje?
Czasami tak. Chyba wypracowałem sobie metodę wydobywania się z postaci, coś jak psychiczny prysznic. Jednak chyba zawsze odrobina postaci zostaje ze mną - to trochę jakbym jako aktor podlegał ciągłej reinkarnacji. Coś zawsze zostaje, potem nagle okazuje się, że wiem, jak naprawić coś w samochodzie tylko dlatego, że dwanaście lat wcześniej intensywnie pracowałem nad rolą, w której miałem być mechanikiem i bardzo solidnie się do niej przygotowałem.
Miał pan sporo szczęścia do reżyserów i wydaje się, że bardzo uważnie wybiera pan twórców, z którymi chce pracować.
Szczególnie lubię pracować z niezależnymi filmowcami, choć w moich wyborach najwięcej zależy od scenariusza i od osoby. Nieraz zdarzało mi się działać z debiutantami i muszę powiedzieć, że filmy, które z nimi zrobiłem, uważam za moje najlepsze. Właśnie skończyłem pracę nad "The Air I Breathe" z młodym reżyserem Jieho Lee. To jego pierwszy film. Uważam, że Jieho jest świetny, ma niesamowitą wizję i wyjątkowy sposób patrzenia na świat. Staram się być maksymalnie otwarty, mam zaufanie do swoich wyborów - jeśli się nie uda, to się nie uda, trudno. Ale zawsze ufam swemu instynktowi.
W spotkaniu z Forestem Whitakerem zorganizowanym przez Film Society of Lincoln Center w Nowym Jorku 19 stycznia 2006 r. brała udział (oraz notowała) Kamila Sławińska.
-
13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej
-
Antyczni napaleńcy z Kutas Records. Tak homofobia z AI podbija listy przebojów
-
12 najlepszych zagranicznych książek roku według „Polityki”. Zadziorne, dzikie, poetyckie
-
10 najlepszych polskich filmów roku według „Polityki”. Sztuka filmowa przez wielkie S
-
10 najlepszych seriali roku według „Polityki”. Pokręcone, wciągające historie
Najczęściej czytane w sekcji Kultura
Czytaj także
13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej
Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.
Tradwife wraca. To więcej niż wybór stylu życia z przeszłości. „Trudno tu nie widzieć hipokryzji”
Ruch tradwife to nie tylko kontrowersyjny powrót do roli kobiety wyłącznie jako żony i matki, ubranej w skromne sukienki retro i fartuszki. Pastelowe influencerki tworzą sielankową przestrzeń do propagowania radykalnych, ultrakonserwatywnych ideologii. A przy okazji zarabiają. Często lepiej niż ich mężowie.
Bez recept i dilerów. Polacy przyjmują sterydy anaboliczne jak cukierki. „Test” ma wzięcie
Sterydy anaboliczne Polacy serwują sobie jak cukierki. Na sexy wygląd, lepszą wydolność, wydajność w pracy i dobry humor. Nie trzeba ani recept, ani nawet dilerów. Polska trafiła na pierwsze miejsce w Unii, jeśli chodzi o skalę nielegalnego wytwarzania substancji zabronionych.
12 najlepszych zagranicznych książek roku według „Polityki”. Zadziorne, dzikie, poetyckie
Autorskie podsumowanie 2025 r.
Cztery polityczne lekcje 2025 r. To był rollercoaster, a następne starcia będą jeszcze gwałtowniejsze
Mijający rok rozpoczął się dla obozu demokratycznego od wielkich nadziei, potem nadeszła dotkliwa wyborcza trauma, a po niej powolne podnoszenie się z politycznych gruzów. Ale też sporo przez te 12 miesięcy nauczyliśmy się na przyszłość.
Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem
Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.
Scarlett Johansson dla „Polityki”: Bardzo rzadko wpada mi w ręce tekst taki jak ten
Z perspektywy 40-letniej aktorki bycie ikoną seksu wydaje mi się już dość zabawną przeszłością – mówi Scarlett Johansson, amerykańska aktorka, debiutująca „Eleanor Wspaniałą” w roli reżyserki filmowej.
Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”
Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?
Polska jest egzorcystyczną potęgą. Jak się wypędza szatana? To seanse przemocy, „chory proceder”
Mamy w kraju 120 aktywnych egzorcystów. Jak wygląda wypędzanie szatana i co podczas obrzędów przeżywają osoby egzorcyzmowane, opowiada Szymon Piegza, autor książki „Mieli nas za opętanych”.
Jak działał mózg nazisty? Psychiatrzy byli bezradni, doszli do niepokojących wniosków
Hollywoodzki film „Norymberga”, który właśnie wchodzi na ekrany polskich kin, śledzi relacje między nazistami i badającymi ich psychiatrami. Lekarze chcieli odkryć naturę zła.
Dudowie uczą się codzienności. Intratna propozycja nie przyszła, pomysłu na siebie brak
Andrzej Duda jest już zainteresowany tylko kasą i dlatego stał się lobbystą – mówią jego znajomi. Państwo nie ma pomysłu na byłych prezydentów, a ich własne pomysły bywają zadziwiające.