Przez ponad pół wieku, mimo pogarszającego się zdrowia, nie schodził ze sceny. Zadebiutował w 1963 r. w bigbitowym zespole Trubadurzy. Dziesięcioletnia współpraca z Marianem Lichtmanem, Sławomirem Kowalewskim i Jerzym Krzemińskim przyniosła hity takie, jak: „Kasia”, „Znamy się tylko z widzenia”, „Krajobrazy” czy „Przyjedź mamo na przysięgę”. Karierę solową Krawczyk rozpoczął w 1973 r. Rok później wydał album „Byłaś mi nadzieją” i wystąpił na festiwalu w Opolu. Wylansował takie przeboje, jak choćby: „Parostatek”, „Jak minął dzień”, „Bo jesteś ty” czy „Pamiętam Ciebie z tamtych lat”.
Od 1980 r. współpracował z Jarosławem Kukulskim i nagrywał kolejne hity. Uzależnił się od leków i narkotyków. Na początku lat 80. wyjechał na pięć lat do Stanów Zjednoczonych, gdzie koncertował w Chicago i Las Vegas, a także dorabiał na budowach, jako barman czy kierowca taksówki. W 1988 r. przeżył poważny wypadek samochodowy. Na stałe do Polski wrócił w połowie lat 90.
Krzysztof Krawczyk został laureatem Złotego Fryderyka 2021 za całokształt osiągnięć artystycznych w kategorii muzyki rozrywkowej. Ma na koncie ponad setkę albumów i miliony sprzedanych płyt. Zapytany o plany na 2021 r., Krawczyk powiedział Sebastianowi Łupakowi z Wp.pl: „Zostawić po sobie jak najwięcej nagrań. I nie chwaląc się, biję wszelkie rekordy. Zbyszek Wodecki – Panie świeć nad jego duszą – odszedł z tego padołu z siedmioma bodajże płytami. Ja mam ich 128! I jeszcze następne czekają na wydanie. Zawsze mu mówiłem: »Nagrywaj, bo to po nas pozostanie…«”.
Czytaj także: Jak Krzysztof Krawczyk stał się gwiazdą hip-hopu
Krzysztof Krawczyk w szpitalu
W trosce o swoje zdrowie w 2020 r. Krawczyk niemal zrezygnował z wychodzenia z domu i zawiesił swoją karierę. Do szpitala – z powodu covid-19 – trafił jednak 23 marca br. Przed zakażeniem koronawirusem nie zdołała go uchronić nawet przyjęta szczepionka. Pisał wówczas swoim fanom: „Kochani! Niestety i mnie dopadł COVID. Jestem w szpitalu. Muszę podjąć walkę, jeszcze jedną w moim życiu walkę!”. „Nawet szczepienie Pfeizerem nie pomogło” – dodał także.
3 kwietnia Krzysztof Krawczyk opuścił szpital. Na swoim facebookowym fan page′u poinformował fanów, że czuje się dobrze. „Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają 2 promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę, nie dajmy się wirusowi!”.
Jako pierwszy informację o śmierci wokalisty podał jego manager Andrzej Kosmala. „Nic nie zapowiadało nagłego pogorszenia. Dzisiaj o godz. 12 dostałem telefon z Łodzi, że Krzysztof traci przytomność i zabiera go karetka do szpitala” – mówił RMF FM Kosmal. Wokalista miał problemy z sercem i płucami. „Pracowałem z nim 47 lat. Możecie się państwo domyślać, jak płaczę” – mówił Kosmala. Żona Krawczyka – Ewa Krawczyk – w rozmowie z Onetem powiedziała, że śmierć jej męża nie była efektem covid-19.