Film „Żeby nie było śladów” Jana P. Matuszyńskiego miał właśnie światową premierę na festiwalu w Wenecji. Były owacje na stojąco. Ekipa pozowała na czerwonym dywanie. A gdzie jest na zdjęciach Cezary Łazarewicz, autor genialnej książki, za którą otrzymał Nagrodę Nike i której ekranizacją jest film? – napisał na Facebooku Marcin Meller. Nie byłoby filmu, gdyby nie jego książka. Dlaczego został pominięty?
Łazarewicz, Żulczyk, Twardoch
To nie pierwszy raz, kiedy autorzy książek, a czasem współscenarzyści są pomijani na oficjalnych premierach. „O tym, że serial »Król« został nominowany oraz później nagrodzony Orłami za najlepszy serial roku, dowiedziałem się z smsa życzliwego kolegi, któremu zdarzyło się oglądać galę” – napisał kilka miesięcy temu Szczepan Twardoch.
Podobnie było na gali Orłów z „Belfrem” i „Ślepnąc od świateł”, które dostały nagrodę, ale nie zaproszono Jakuba Żulczyka. Violetty Ozimkowski nie zaproszono nawet na premierę „Sztuki kochania”, która powstała na bazie jej książki „Sztuka kochania gorszycielki”. A przecież czy komuś przyszłoby do głowy nie zapraszać Stephena Kinga albo Roberta Harrisa na premiery filmów na podstawie ich książek?
Czytaj też: