Słynny znak „Hollywood” stoi dokładnie tam, gdzie stał – w Los Angeles, domie kina, Fabryce Snów. Tylko czy w tym domu wciąż jest tak tłoczno jak kiedyś? Czy fabryka pracuje na największych obrotach? Odpowiedź jest złożona.
Rzecz jasna to nie tak, że wszyscy amerykańscy filmowcy kręcili w Hollywood. Chodzi bardziej o symbol, częściej siedziby wielkich studiów. Przecież „Gwiezdne wojny”, „Obcy”, „Lśnienie” czy „Mroczny rycerz” powstawali w podlondyńskich Pinewood Studios.
Budapeszt: nowa stolica kina i serialu
Niemniej w XXI w. nastąpiło pewne zachwianie równowagi – zaczął Peter Jackson, który na potrzeby „Władcy pierścieni” stworzył w Nowej Zelandii całe zaplecze potrzebne do produkcji największych blockbusterów i do dziś w Wellington kręci się takie hity jak choćby „Avatar: Istota wody”. Dużą popularnością, zwłaszcza w przypadku zdjęć w mieście, cieszy się wciąż czeska Praga.
Prawdziwą karierę zrobił jednak Budapeszt, stolica Węgier, dziś jedno z najważniejszych miejsc na filmowej i serialowej mapie świata. Tam powstawały choćby „Blade Runner 2049” czy „Diuna” w reżyserii Denisa Villeneuve’a, „Marsjanin” Ridleya Scotta oraz seriale „Cień i kość”, „Moon Knight”, „Alienista” czy „Wiedźmin”.