Wał Tymona
Przeżyłem to w 2015 r. podczas festiwalu w Jarocinie. Stałem akurat (razem z Mirosławem Pęczakiem z „Polityki”) w kulisach sceny, gdy trwał koncert zespołu Tymon&Transistors. Nagle zaczęło niepokojąco mocno wiać. Widoczna na niebie chmura przybrała kształt taranu. Dalsze wypadki potoczyły się błyskawicznie. Najpierw w powietrze pofrunęły knajpiane parasole, po nich zerwały się reklamowe banery. Gdy wichura zaczęła gwałtownie przesuwać sceniczne wzmacniacze, koncert trzeba było przerwać. Pół godziny później teren festiwalowy przypominał zlane deszczem pobojowisko. Niektórzy próbowali żartować, że była to kara za wybryki Tymona. W rzeczywistości dotknął nas wał szkwałowy. I choć lęk przed żywiołem pamiętam do dzisiaj, to szybko się okazało, że zarówno organizatorzy, jak i uczestnicy oraz artyści plenerowych imprez muszą przyzwyczajać się do zjawisk, jakich nikt wcześniej nie brał pod uwagę.
Oto w ostatnią sobotę sierpnia, tuż przed godz. 23, przerwano finałowy koncert Męskiego Grania odbywający się tradycyjnie już w Żywcu. Swój występ miała właśnie rozpocząć Męskie Granie Orkiestra 2023 (w składzie Igo, Mrozu i Vito Bambino), gdy organizatorzy podjęli decyzję o zakończeniu imprezy. Powodem była szalejąca burza. „Wasze bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze. Do zobaczenia za rok”, brzmiał komunikat. W mijającym sezonie nie była to jedyna tego typu sytuacja.
3 sierpnia, w trakcie