Kultura

Dwa światy

Jak się dziś sztuka łączy z przyrodą. Przykazanie numer jeden: nie niszczyć tego, co jest!

„Etherea” – instalacja z drucianej siatki powstała w 2018 r. na festiwal muzyczny w Kalifornii. Obiekt jest jakby „duchem” barokowo-klasycystycznej architektury. To zapis wrażenia, jakie robią włoskie miasta, i tego, co zapada  w pamięć po obejrzeniu setek kościołów. „Etherea” – instalacja z drucianej siatki powstała w 2018 r. na festiwal muzyczny w Kalifornii. Obiekt jest jakby „duchem” barokowo-klasycystycznej architektury. To zapis wrażenia, jakie robią włoskie miasta, i tego, co zapada w pamięć po obejrzeniu setek kościołów. Roberto Conte
Sztuka i natura przenikają się ze sobą od stuleci. współcześni artyści coraz częściej godzą się jednak na reguły gry przyrody. Świadomie tworzą dzieła przemijające.

Pomysły eksponowania sztuki na tle natury, fuzji dwóch rodzajów piękna, tak aby podkreślały się nawzajem, ma za sobą wieki tradycji. Np. rzeźby ustawione pod gołym niebem nabierają coraz to nowego wyrazu w zależności od tego, jak zmienia się ich otoczenie. Inaczej prezentują się na tle gęstego listowia, inaczej w zestawieniu z ośnieżoną połacią trawnika. Kluczowe dla ich wyglądu są nie tylko pory roku, ale i dnia. Sam kąt padania promieni słonecznych „rzeźbi”. Światło wydobywa lub spłaszcza wypukłości, wpływa na postrzeganie faktury, a także koloru. Mgła, ostre słońce, gra cieni – wszystko to zmienia wyraz stworzonych przez człowieka i wkomponowanych w krajobraz obiektów.

„Archetipo” – rajska fantazja, gdzie ogród i architektura jak ze snu przeplatają się nawzajem. Dzieło powstałe na zlecenie szejka uświetniło wielką (na 1900 osób) imprezę w Abu Dhabi.Roberto Conte„Archetipo” – rajska fantazja, gdzie ogród i architektura jak ze snu przeplatają się nawzajem. Dzieło powstałe na zlecenie szejka uświetniło wielką (na 1900 osób) imprezę w Abu Dhabi.

Ta mnogość możliwych odsłon jednej rzeczy z reguły cieszy twórców. Z drugiej strony, wpisanie dzieła w pejzaż to wyzwanie większe niż jego prezentacja w aseptycznych wizualnie salach galerii czy muzeum. Nie tylko dlatego, że natura jest zmienna, a bywa, że nieprzewidywalna. Ona bez pardonu narzuca reguły gry. Przytłacza rozmachem. Ale też zostawia artyście wolność wyboru: czy chce on zaakcentować różnicę między dwoma światami, czy też pójść na symbiozę. Wtedy dzieło wtapia się w krajobraz. Wydaje się, że wyrosło prosto z gleby, a człowiek nie przyłożył nawet do tego ręki. Z czasem, w rytm deszczów i wiatru, zacierają się granice i sztukę pochłania ekosystem. To jest ideał, do którego dąży wielu współczesnych twórców.

„Locus”. Statek widmo, a jednocześnie scena muzyczna wykreowana na potrzeby festiwalu Derive w Sapri w 2017 r.Roberto Conte„Locus”. Statek widmo, a jednocześnie scena muzyczna wykreowana na potrzeby festiwalu Derive w Sapri w 2017 r.

Edoardo Tresoldi

Wiele warstw przezroczystości

Jak mówi ten włoski twórca wizyjnych instalacji – przezroczystość prowadzi do nieskończoności. Jego dzieła wyglądają jak grafika komputerowa albo filtr nałożony na realny pejzaż za pomocą narzędzi tzw. rozszerzonej rzeczywistości. Można ich jednak dotknąć i przekonać się, że zbudowano je z całkiem przyziemnego materiału: drucianej siatki.

Zastosowanie drutu przywodzi na myśl ogrodzenia, płoty. Kojarzy się z pułapką, ograniczaniem wolności. Tresoldi udowadnia, że nic podobnego. W jego wykonaniu ów materiał poszerza horyzonty, wprowadza widza w inny wymiar. Dzięki przejrzystości odrealnia konstrukcje. Umożliwia też jednoczesną percepcję wielu nakładających się na siebie warstw. Rytm krzyżujących się regularnie linii najmocniej odczuwa się, będąc w ruchu. Z każdym krokiem ukazują się nowe perspektywy, odsłaniają kolejne hipnotyzujące obrazy.

Edoardo Tresoldi. Od planu zdjęciowego do land artu. Artysta początkowo zajmował się scenografią do filmów. Od 2013 r. zaczął specjalizować się w monumentalnych instalacjach lokowanych w przestrzeni publicznej.Cristiano CoiniEdoardo Tresoldi. Od planu zdjęciowego do land artu. Artysta początkowo zajmował się scenografią do filmów. Od 2013 r. zaczął specjalizować się w monumentalnych instalacjach lokowanych w przestrzeni publicznej.

Kolejnym narzędziem ekspresji, którym Tresoldi się posługuje, są kanoniczne elementy architektury: kolumny, filary, kopuły, oraz czyste bryły geometryczne. Włoch tak świetnie wyczuwa ducha klasyki, że potrafi się nią bawić. Odtwarza ją przecież w zupełnie nieklasycznym materiale, czyli w siatce drucianej, która ma charakter surowy, wręcz industrialny. Dzięki niej jednak mógł wprowadzić do swojej sztuki niedookreślenie, nawet poczucie nieskończoności. Solidne drewno czy kamień wydawały się artyście zbyt konkretne. Nie dawały szansy na tak totalny dialog z otoczeniem, jaki leżał w jego zamiarach.

Instalacje są widmowe, eteryczne, wydają się naszkicowane ołówkiem na tle nieba. Ażurowość zastosowanego materiału sprawia, że wizja artystyczna przenika się z otaczającym obiekt pejzażem, widoki nakładają się na siebie, łączą, natura wkracza do obszaru sztuki przez oka siatki. Zachodzi proces specyficznej osmozy. Kładąc nacisk na współistnienie dzieła z konkretnym otoczeniem, sztuka Edoarda Tresoldiego wpisuje się w nurt site-specific art.

Xawery Wolski. Wykorzystuje w pracy wiele materiałów, m.in. pleksi, terakotę, drut. Ale jego najbardziej monumentalne dzieła powstają z brązu.Jacek KucharczykXawery Wolski. Wykorzystuje w pracy wiele materiałów, m.in. pleksi, terakotę, drut. Ale jego najbardziej monumentalne dzieła powstają z brązu.

Xawery Wolski

Na ziemi przodków

Polski rzeźbiarz po latach spędzonych za granicą wrócił w rodzinne strony i osiadł w odziedziczonym po rodzicach majątku w Dańkowie na Mazowszu. To magiczne miejsce, niemal jak ilustracja do „Pana Tadeusza”: dwór szlachecki, ocieniony starodrzewiem, otoczony parkiem liczącym ponad sześć hektarów. Dalej rozciągają się pola, łąki, lasy. Kilka pokoleń Wolskich tu gospodarowało. Na tej ziemi, w tej glebie, ojciec, dziad i pradziad Xawerego tworzyli nowe odmiany zbóż. Historia miejsca ma duże znaczenie dla rzeźbiarza, który w pewnym sensie kontynuuje rodzinną tradycję. Nie zajmuje się genetyką roślin, ale w pracy czerpie inspiracje z otaczającej Dańków przyrody.

„Pulpi” – wielka ośmiornica ustawiona w parku w Dańkowie. Działa jak magnes, hipnotyzuje. Zaprasza, by zbliżyć się do macek rozwijających się na wszystkie strony. – Mam wrażenie, że jej gigantyczna masa wchodzi w rezonans z całą planetą – mówi rzeźbiarz.Jacek Kucharczyk„Pulpi” – wielka ośmiornica ustawiona w parku w Dańkowie. Działa jak magnes, hipnotyzuje. Zaprasza, by zbliżyć się do macek rozwijających się na wszystkie strony. – Mam wrażenie, że jej gigantyczna masa wchodzi w rezonans z całą planetą – mówi rzeźbiarz.

– Formy, które powstają w pracowni, zainspirowane są światem zewnętrznym. To formy organiczne, obłe. Unikam ostrych krawędzi, którymi najeżona jest współczesna architektura – mówi rzeźbiarz. Jednocześnie zastrzega: – Nie wszystkie rzeźby wytrzymują dialog z przyrodą. Są prace, których moc owocuje w przestrzeni zamkniętej, w przysłowiowym white cube umożliwiającym odbiór odizolowany od zewnętrznych bodźców.

Wiele jednak z prac Wolskiego eksponowanych jest w otoczeniu zieleni w dworskim parku, który artysta przekształcił w park rzeźb. Jak znaleźć najwłaściwsze miejsce dla danego dzieła?

Zdaniem artysty. „Obcując z naturą, człowiek przyzwyczaja się, że pewne prace wykonuje się podczas ciepłych pór roku, inne zimą. W sposób naturalny odcinamy się od świata zewnętrznego, aby sięgać do wnętrza. Przejawem takiej oto kontemplacji jest rzeźba »Przejrzystość«, powstała dzięki tysiącom nawierceń, przez które pulsuje światło ledowe. Możemy obserwować ją jedynie w przestrzeni zamkniętej, w półmroku”.Jacek KucharczykZdaniem artysty. „Obcując z naturą, człowiek przyzwyczaja się, że pewne prace wykonuje się podczas ciepłych pór roku, inne zimą. W sposób naturalny odcinamy się od świata zewnętrznego, aby sięgać do wnętrza. Przejawem takiej oto kontemplacji jest rzeźba »Przejrzystość«, powstała dzięki tysiącom nawierceń, przez które pulsuje światło ledowe. Możemy obserwować ją jedynie w przestrzeni zamkniętej, w półmroku”.

– Do całości pochodzę intuicyjnie. Niekiedy od początku znam przeznaczenie konkretnej rzeźby; kiedy indziej przemieszczam ją z miejsca na miejsce i przez kilka dni obserwuję, jak prezentuje się z różnych stron, jak uwydatniają się poszczególne perspektywy, jak pada na nią światło i czy w końcu spełnia ona „swoje oczekiwania”, czyli czy cały jej potencjał unaocznia się w danej przestrzeni. Istotnym jest, aby rzeźby i przyroda uzupełniały się ze sobą. Zwracam uwagę, by nie było niepotrzebnych dominantów, a całość mogła być postrzegana równocześnie – wyjaśnia artysta.

W intencji twórcy spiralne kule o zmysłowych liniach mają „ukazywać odwieczny ruch, który można zaobserwować zarówno w mikroskopijnych skupiskach atomów, jak i w kosmicznych ruchach planet”.Jacek KucharczykW intencji twórcy spiralne kule o zmysłowych liniach mają „ukazywać odwieczny ruch, który można zaobserwować zarówno w mikroskopijnych skupiskach atomów, jak i w kosmicznych ruchach planet”.

Park rzeźb w Dańkowie zaprasza. To miejsce, które można przyrównać do wielkiego rezerwuaru energii magazynowanej w różnorodnych formach: otwartych bądź zamkniętych, introwertycznych (kule) lub ekstrawertycznych (ośmiornica). Część z nich przenika się z przyrodą, inne wyglądają, jakby na trawnik spadły z kosmosu.

[[[ Elephant Bed Into the sea - John Grade.jpg]]] [z następnej strony:]] Artysta z góry zakłada rozpad swoich dzieł. Nawet go projektuje!John Grade[[[ Elephant Bed Into the sea - John Grade.jpg]]] [z następnej strony:]] Artysta z góry zakłada rozpad swoich dzieł. Nawet go projektuje!

John Grade

Orędownik naturalnej degradacji

Mieszka i pracuje w Seattle. To artysta analityk. Zanim przystąpi do dzieła, studiuje organizmy oraz ich symbiozę z otoczeniem. Obserwuje procesy i zjawiska naturalne, bada systemy rzeczne i prądy oceaniczne. Analizuje uwarunkowania katastrof naturalnych, takich jak pożary lasów czy trzęsienia ziemi. Fascynują go ekosystemy – ich złożoność, kompleksowość oraz dynamika. Interesuje migracja gatunków, ale i sieci mykoryzowe (czyli systemy połączeń między roślinami a grzybami). W pracy wykorzystuje czujniki mierzące wilgotność powietrza, ciśnienie, temperaturę, a nawet pole elektromagnetyczne.

„Middle Fork” to kopia żywego drzewa, zbudowana z cedrowych deszczułek. Powstawała przez ponad rok, a pracowało nad nią dwa tysiące wolontariuszy. Po cyklu wystawienniczym, ułożona obok drzewa pierwowzoru, ma porosnąć mchem, w końcu ulec rozpadowi.John Grade„Middle Fork” to kopia żywego drzewa, zbudowana z cedrowych deszczułek. Powstawała przez ponad rok, a pracowało nad nią dwa tysiące wolontariuszy. Po cyklu wystawienniczym, ułożona obok drzewa pierwowzoru, ma porosnąć mchem, w końcu ulec rozpadowi.

John Grade uważa, że artysta powinien „zanurzyć się” w otoczeniu, zrozumieć je do głębi, a następnie, wykorzystując działające w nim siły, stworzyć obiekt współpracujący z naturą, nie zaś – jak to się niestety aż za często dzieje – działający przeciwko niej. Przykazanie numer jeden: nie niszczyć tego, co jest!

„Piedmont Divide” – obiekt przypominający trzcinę zdobi jezioro na terenie kampusu Uniwersytetu Emory w North Decatur w USA.John Grade„Piedmont Divide” – obiekt przypominający trzcinę zdobi jezioro na terenie kampusu Uniwersytetu Emory w North Decatur w USA.

Nic na zawsze

Grade ma ambicję, by jego sztuka nie stanowiła obciążenia dla przyrody, a wręcz przeciwnie – by wspomagała ją i podlegała jej prawom.

Projektuje inspirowane biologicznymi organizmami, skomplikowane instalacje, zwykle w wielkiej skali, zawsze przeznaczone do konkretnego miejsca – przemyślane i ściśle dopasowane do zastanych warunków.

John Grade. Materiały dobiera według ekologicznego klucza. Do instalacji „Wawona” wykorzystał deski ze zdemontowanego kadłuba statku. Praca „Elephant Bed” (z lewej) nawiązuje do skały osadowej tworzącej białe klify na południu Anglii. Wykonana z biodegradowalnego materiału, po zakończeniu cyklu ekspozycji została wrzucona do kanału La Manche i rozpuściła się w morzu.Young LeeJohn Grade. Materiały dobiera według ekologicznego klucza. Do instalacji „Wawona” wykorzystał deski ze zdemontowanego kadłuba statku. Praca „Elephant Bed” (z lewej) nawiązuje do skały osadowej tworzącej białe klify na południu Anglii. Wykonana z biodegradowalnego materiału, po zakończeniu cyklu ekspozycji została wrzucona do kanału La Manche i rozpuściła się w morzu.

Prace są często ruchome, bo w naturze mało co ciągle trwa w miejscu, a do tego w niezmienionym stanie. Wszystko się zmienia. Dzieła Grade’a więc też. Z założenia są nietrwałe. Konsekwentnie podlegają prawom przyrody, włącznie z finalnym rozpadem. Mają zostać zjedzone przez owady, rozszarpane przez zwierzęta lub rozpuszczone w wodzie. Rozłożone na cząsteczki. Materiał, z którego je wykonano, powinien wrócić do obiegu materii i stać się częścią lokalnego ekosystemu. Każdy stan, w którym akurat znajdują się prace Johna Grade’a, jest stanem przejściowym, gdyż w przyrodzie wszystko się nieustannie przeobraża, biorąc udział w cyklu życia i śmierci, powstawania oraz niszczenia. Sztuką według tego artysty jest również proces dezintegracji stworzonego przezeń obiektu. W tym celu dokumentuje go na wideo oraz fotografiach wykonywanych klatka po klatce przez automat uruchamiany czujnikami ruchu.

Instalacja „Canopy Tower” to lej zawieszony na wielkiej obręczy, przymocowany do drzew, kołyszący się na wietrze. Można wejść do środka, by z artystycznej perspektywy kontemplować niebo i zieleń.John GradeInstalacja „Canopy Tower” to lej zawieszony na wielkiej obręczy, przymocowany do drzew, kołyszący się na wietrze. Można wejść do środka, by z artystycznej perspektywy kontemplować niebo i zieleń.

Dzieło zespołowe

Grade nie działa sam, angażuje do pracy wiele osób, a nawet przewiduje udział zwierząt – szczególnie ceni termity. Jego sztuka jest immersyjna (wiele z instalacji zaprasza widzów do środka) oraz interaktywna. Dotykajcie, próbujcie, poczujcie! Sztuka ma żyć, a w trakcie swojej tymczasowej egzystencji – zmieniać się.

Projekt „Collector”.  Ażurowe „rogi” najpierw ponad rok były zanurzone w morzu. Potem, gdy już obsiadły je rozmaite morskie żyjątka i oplotły wodorosty, zostały wyciągnięte na powierzchnię i przetransportowane na pustynię. Służą jako karmnik dla ptaków.John GradeProjekt „Collector”. Ażurowe „rogi” najpierw ponad rok były zanurzone w morzu. Potem, gdy już obsiadły je rozmaite morskie żyjątka i oplotły wodorosty, zostały wyciągnięte na powierzchnię i przetransportowane na pustynię. Służą jako karmnik dla ptaków.

Samuel Dougados

Artysta odpływów

Samouk, zapalony surfer, wielbiciel plaż. Chodzi na nie zawsze z grabiami, aparatem fotograficznym i deską surfingową. Tworzy wielkoformatowe rysunki na piasku i te trzy sprzęty są mu potrzebne. Grabie – bo właśnie nimi wykonuje dekoracyjne kompozycje, które potrafią ciągnąć się nawet kilometr i wymagają kilku (na ogół od 2 do 4) godzin pracy. Grabie w roli artystycznego narzędzia są nietypowe, ale w specyficznych warunkach „beach art” (sztuki plażowej, bo tak Dougados określa swoją twórczość) sprawdzają się najlepiej. Samuel posługuje się nimi z prawdziwą maestrią. Wie, jak prowadzić je po podłożu, kiedy przycisnąć, a kiedy lepiej odpuścić. Czuje to. Nie obraża się, gdy ktoś nazywa go wirtuozem grabi.

Plaża – miejsce dla sztuki. Każda z nich miała swoją specyfikę i właściwy sobie piasek: ubity bądź sypki, o swoistym odcieniu. Do każdej trzeba się dopasować, jeśli chodzi o kształt i skalę rysunku. Czasem ktoś spacerujący po plaży nagle wchodzi w obręb dzieła, dopełnia go, uzmysławia obserwatorowi jego wielkość. Dougados uwiecznia swoje prace na fotografiach. Wiele z nich znalazło się w albumie „Between The Lines” autorstwa Samuela. Książkę można zamówić m.in. na shop.snap-collective.com.Samuel DougadosPlaża – miejsce dla sztuki. Każda z nich miała swoją specyfikę i właściwy sobie piasek: ubity bądź sypki, o swoistym odcieniu. Do każdej trzeba się dopasować, jeśli chodzi o kształt i skalę rysunku. Czasem ktoś spacerujący po plaży nagle wchodzi w obręb dzieła, dopełnia go, uzmysławia obserwatorowi jego wielkość. Dougados uwiecznia swoje prace na fotografiach. Wiele z nich znalazło się w albumie „Between The Lines” autorstwa Samuela. Książkę można zamówić m.in. na shop.snap-collective.com.

Z kolei aparatu fotograficznego potrzebuje, by „zapisać” rysunek, zrobić dokumentację. Wybiera najwyżej położone obok plaży miejsce i wykonuje zdjęcie z góry i z dystansu. Wtedy najlepiej widać skalę i piękno jego pracy. Deska surfingowa przydaje się, gdy jest już po wszystkim albo w wolnej chwili, by dla odprężenia posurfować.

Samuel Dougados. Sztuką zajął się w 2008 r. w Biarritz, francuskim mieście położonym nad brzegiem oceanu. Od tego czasu rysował na wielu plażach na świecie.Samuel DougadosSamuel Dougados. Sztuką zajął się w 2008 r. w Biarritz, francuskim mieście położonym nad brzegiem oceanu. Od tego czasu rysował na wielu plażach na świecie.

Dougados pracuje do spółki z oceanem. Fale wygładzają powierzchnię, utwardzają piasek, szykują podłoże dla mistrza. Można to porównać do zagruntowania płótna pod obraz. Ale tu artysta nie może godzinami zastanawiać się nad jedną kreską, musi się spieszyć, bo ma na swoją twórczość ograniczony czas. Gdy nadejdzie przypływ, woda bez pardonu zmyje kompozycję. Rysownik przystaje na dyktowane przez naturę warunki. W końcu były one jasne od początku. Zostają fotografie. Pozwalają sztuce Dougadosa przetrwać.

Samuel Dougados traktuje land art jako formę medytacji. Ciągnąc grabie po piasku, liczy jednocześnie kroki. Dochodzi do niego dźwięk fal rytmicznie bijących o brzeg. Rzeczywistość odpływa, umysł wpada w trans.Samuel DougadosSamuel Dougados traktuje land art jako formę medytacji. Ciągnąc grabie po piasku, liczy jednocześnie kroki. Dochodzi do niego dźwięk fal rytmicznie bijących o brzeg. Rzeczywistość odpływa, umysł wpada w trans.

Polityka 18/19.2024 (3462) z dnia 23.04.2024; Art Salon; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Dwa światy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama