To komedia o kobiecie, która bierze sprawy w swoje ręce – można przeczytać w materiałach reklamowych. Tym razem reklama nie kłamie. Główna bohaterka „Wojny żeńsko-męskiej”, 41-letnia psycholożka Barbara Patrycka (Sonia Bohosiewicz), rozwiedziona, wyczerpana uczuciowo, z dorastającą córką, zatrudnia się w „Wyuzdanym Magazynie Dla Pań” i już jej pierwszy felieton sprawia, że trzeba podwoić nakład. Wkrótce zacznie robić karierę w telewizji. Teraz bierze sprawy w swoje ręce w najbardziej dosłownym sensie. Wcześniej tylko pisała o fotografowanych przez siebie męskich członkach, określając na ich podstawie charakter dodatku, teraz dokonuje przed kamerami badań organoleptycznych. Zakłada też klinikę prącia. Staje się kobietą sukcesu.
Jeszcze się nie śmiejecie? Też nie śmiałem się w kinie. Zdaje się, że miała to być satyra na nasz szoł-biznes i mazowieckie celebryctwo, co rzeczywiście jest tematem na niejedną komedię. Ale znowu nie wyszło. Film Łukasza Palkowskiego, który debiutował kilka lat temu znakomitym „Rezerwatem”, ma niestety jedną podstawową wadę, mianowicie marny scenariusz. Nie wystarczy obiecanka, że historia będzie nieprzyzwoita i gorsząca. Zgorszeni możemy być tylko z jednego powodu – że się wynudziliśmy. Może wstyd o tym przypominać, ale komedia, po pierwsze, powinna być przynajmniej trochę śmieszna. Tymczasem „Wojna”, jak większość naszych nowych komedii, bardziej zasmuca, niż rozwesela. I to już naprawdę przestaje być śmieszne.
Wojna żeńsko-męska, reż. Łukasz Palkowski, prod. Polska, 105 min