Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze, reż. Werner Herzog, Dmitrij Wasiukow, prod. Niemcy, Rosja, 90 min
To prawdziwie wolni ludzie. Bez podatków, rządów, biurokracji, telefonów, radia. Wyposażeni tylko we własne wartości i normy postępowania” – całkiem serio, bez ironii mówi o syberyjskich myśliwych narrator dokumentu „Szczęśliwi ludzie”, którym jest niemiecki reżyser Werner Herzog. Przyglądając się z bliska organizacji życia 300-osobowej społeczności ludu Ket tworzącej osadę o nazwie Bakhtia w samym sercu tajgi nad rzeką Jenisej, mało kto zgodzi się jednak z taką opinią.
Na twarzach traperów zmagających się przez większą część roku z 50-stopniowymi mrozami, dziką zwierzyną, samotnością, alkoholizmem widać smutek, gorycz, determinację – wszystko, tylko nie radość „dobrego dzikusa” Rousseau. Idealistyczny komentarz Herzoga ma pomagać lepiej rozumieć ich człowieczeństwo, podkreślać wolę przetrwania, dzielność, samowystarczalność, zaradność, a w konsekwencji budzić podziw uzależnionych od cywilizacji mieszczuchów. W efekcie słowa rodzą dystans. Nie przystają do surowej prawdy dokumentalnego obrazu, nazbyt kłócą się z pokazywanym okrucieństwem i prymitywizmem zdegradowanej, upokarzającej egzystencji, nie opisują dramatu myśliwych i ich rodzin. Sama natura, owszem, jest irracjonalnie piękna, nie o tym jednak miał być ten film.