Strata dziecka, żony, kochanka, rodzi tak wielki ból, że zrozpaczeni ludzie, którzy nie radzą sobie z odejściem bliskich, decydują się opłacać przez jakiś czas ryzykowny eksperyment zastąpienia zmarłych przez wynajęte osoby. Podstawiony aktor wciela się w rolę nieżyjącego, stara się mówić jego słowami, zachowywać w podobny sposób, a cała usługa ma w rezultacie pełnić funkcję uzdrawiającego seansu psychoterapeutycznego. Dla czteroosobowej grupy świadczącej taką pomoc (nazywają się Alpy, stąd tytuł) to oczywiście sposób na zarobienie dużych pieniędzy, film jednak opowiada znacznie bardziej skomplikowaną historię związaną z ich emocjami i kryzysem zaangażowania w ten proceder.
Reżyser Giorgos Lathimos nie udaje Bergmana, ma całkiem odmienną, własną wizję kina, zwłaszcza pracy z aktorami, którzy w zasadzie niczego w jego filmie nie odgrywają. Mówią beznamiętnie, nie przesadzają z gestykulacją, nie reagują nagłą zmianą nastroju, jakby byli bezdusznymi maszynami. Tworzy to wrażenie zgoła surrealistyczne. Szokujące „Alpy” podobnie jak nominowany do Oscara „Kieł” (debiut Lathimosa) można interpretować na wiele sposobów, dopatrując się w nich nie tylko głębokiego studium alienacji i opisu współczesnego kryzysu tożsamości, lecz również metafory bankructwa Grecji wywołanego m.in. oszustwami na niewyobrażalną skalę.
Alpy, reż. Giorgos Lanthimos, prod. Grecja, 93 min