Film Adama Sikory o wielkim pisarzu i artyście to osobliwa mieszanka gatunków: tradycyjnego dokumentu (wspomnienia jego uczniów rozsianych po świecie), aktorskiej rekonstrukcji wydarzeń, rysunkowych animacji Marcina Podolca, opowieści snutej przez narratora, a nawet pastiszu kina niemego. Co z tej pracowicie zmontowanej fuzji wynika? Na pewno wciągająca, nieco poetycka opowieść o codziennym życiu Schulza w rodzinnym Drohobyczu. Małomiasteczkowe, przedwojenne klimaty zdecydowanie najbardziej urzekły reżysera. Do tego stopnia, że widz, który nie zna życiorysu artysty, może nabrać przekonania, iż poza drobnym wiedeńskim epizodem Schulz przez całe życie nosa stamtąd nie wyściubił (a podróżował aż do Paryża i utrzymywał ożywione kontakty ze środowiskiem artystycznym Warszawy). Poza tym, jeżeli ktoś chce się dowiedzieć, dlaczego Schulz jest tak ceniony zarówno jako malarz, jak i pisarz, musi sięgnąć do innych źródeł wiedzy.
Bruno Schulz, TVP2, 17 listopada, godz. 22.55