Vive la France
Recenzja filmu: „I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże!”, reż. Philippe de Chauveron
Upiorna biurokracja, niekończące się strajki związkowców, przesadne mniemanie o swojej wybitności, zwłaszcza w dziedzinie sztuki, nepotyzm, uwielbienie dla serów i pasztetów, do tego rasizm, niechęć do obcych, udawana tolerancja – lista grzechów jest długa. Oglądając wakacyjną komedię „I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże!”, można odnieść wrażenie, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, który twórcy filmu postanowili z masochistyczną przyjemnością raz jeszcze obnażyć i wyśmiać, ale to nieprawda. „Francja to raj, którego mieszkańcy uważają, że żyją w piekle” – przewrotnie zauważa jeden z bohaterów. I o to chodzi. Sequel superprzeboju „Za jakie grzechy, dobry Boże?” próbuje okrutnie zakpić z narodowo-kulturowych stereotypów, z wad kraju uchodzącego we własnym wyobrażeniu za wzorzec europejskich cnót, a jednocześnie przekonać, że to jedyne miejsce na ziemi, gdzie naprawdę warto żyć.
Komedia Philippe’a de Chauverona nie jest przenikliwa ani tak błyskotliwa, jak jej zrealizowana pięć lat temu pierwsza część. Stara się być równie niepoprawna politycznie, szermuje dowcipami na temat uprzedzeń w stosunku do Żydów, Arabów, Azjatów, a także (zwłaszcza) czarnoskórych. Jednak bardziej w niej chodzi o oswojenie i przekonanie do prowincjonalnej swojskości, tradycyjnych wartości rodzinnych (oczywiście z uwzględnieniem praw mniejszości LGBT) oraz skompromitowanej idei multi-kulti. Argumentów używa się tu różnych. Od patriotycznych – kto by się oparł bajkowemu urokowi zamków nad Loarą? Do finansowych – gdy czterech średnio zaradnych zięciów traci wiarę w ułożenie sobie wygodnego życia we Francji i zaczyna przebąkiwać o emigracji do Izraela, Algierii, Chin i Bombaju, bogaty teść sięga w końcu do grubego portfela, spełniając ich marzenia. I jak tu nie kochać Francji?
I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże! (Qu’est-ce qu’on a encore fait au bon Dieu?), reż. Philippe de Chauveron, prod. Francja, 99 min