Film

Reguły kłamstwa

Napięcie, zamiast rosnąć, systematycznie spada.

Nasi południowi sąsiedzi potrafią czasami zaskakiwać. Debiut fabularny Roberta Sedláčka „Reguły kłamstwa” powinien być – wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi – typową, utrzymaną w hrabalowsko-szwejkowskim tonie, ciepłą knedliczkową komedią obyczajową. Nieoczekiwanie bliżej temu filmowi do ponurego, psychoanalitycznego dramatu rodem ze Skandynawii, z domieszką nawet amerykańskiego thrillera.

Rzecz jest o śledztwie prowadzonym przez trójkę ambitnych psychoterapeutów w ośrodku szkoleniowo-wychowawczym, którzy pomagają ludziom ze skazą w życiorysie wrócić do normalności. W położonej na odludziu willi jedenastu pensjonariuszy, w tym nowo przybyły 30-letni narkoman, próbuje ustalić, co złego zrobili w przeszłości i jakie ich wiążą relacje.

Niestety, napięcie, zamiast dynamicznie rosnąć, systematycznie spada, a to z tego powodu, że nieźle wymyślona sensacyjna fabuła nie znajduje za grosz psychologicznego uzasadnienia. Nieskażone cierpieniem twarze niewłaściwie dobranych aktorów w żaden sposób nie odzwierciedlają ciężkich przestępstw, nałogów i innych zbrodnii ekranowych postaci. Ich groźne zachowanie tylko na pozór wygląda strasznie, co rodzi zgoła groteskowy efekt.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną