Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Mrożek w lustrze

Recenzja książki: Sławomir Mrożek, "Dziennik", tom 2, 1970–1979

materiały prasowe
W tym tomie dziennika będzie dużo o alkoholu. I o kobietach – można by dodać, gdyby nie brzmiało to nazbyt trywialnie.

Pierwszy tom kończył Sławomir Mrożek w fatalnym nastroju po śmierci żony. Pod datą 27 grudnia 1969 r. notował: „I teraz jestem jak pieniek i korzenie po ścięciu drzewa, jak inwalida bez ręki. Nie, z tym drzewem to lepiej odpowiada prawdzie. Zostały korzenie, ale po co?”. Coś jednak z tych korzeni wyrośnie, o czym przekonuje trafiający właśnie do księgarń drugi tom wspomnień. W styczniu 1970 r. Mrożek jest w Nowym Jorku, przyjechał tu na półroczne stypendium. Pierwszy wpis odnosi się do samej podróży: „Samolot niszczy zdrowie, ale krzepi duszę. Podobne rozrzedzenie »rzeczywistości« miałem kiedyś w Zurychu nad ranem, dzięki pijaństwu (umęczeniu pijackiemu)... Nawet czas się rozkłada i okazuje swoją umowność, co kiedy indziej zdarza się tylko dzięki pijaństwu”.

Tak, w tym tomie dziennika będzie dużo o alkoholu. I o kobietach – można by dodać, gdyby nie brzmiało to nazbyt trywialnie. W grudniu 1978 r. Mrożek zapisuje: „Sesja. Bushmills (Irish). Ze dwie setki. Ustalono: 1. Nie dać się. 2. Jeszcze pokazać. 3. Nie pozwolić sobie. 4. Dotrzymać. 5. Nie popuścić. 6. W ogóle. Rankiem papiery okazały się bezwartościowe”. Chyba jednak nie całkiem, bo przynajmniej niektórym postanowieniom autor pozostaje wierny. Nie daje się i nie popuszcza, choć wcale nie jest to takie proste. Uważnie przygląda się sobie w lustrach, raz, by stwierdzić, że jest całkiem przystojny, kiedy indziej zaś, że łysieje i tyje. Cały czas po swojemu hamletyzuje: dobrze zrobił, że wyjechał z Polski, a może jednak źle? W chwilach zwątpienia pisze, że jest impotentem, „Obłomow to ja” – wyznaje w innym miejscu.

Niemniej przez całą dekadę to jest ten sam Mrożek. Piekielnie inteligentny, przenikliwy i bezkompromisowy. Kłóci się korespondencyjnie z Polską, z naszym brakiem autentyzmu („Polacy powinni się witać nie: »Jak się pan ma?«, ale: »Jak pan udaje?«, »Co pan udaje?«”). Autor „Tanga” nie udaje, kiedy np. pisze szczerze, co myśli o rodaczkach: „Podejrzewam, że spośród idiotek europejskich największymi idiotkami są Polki”. We fragmentach poświęconych różnym innym nacjom też łatwo odnaleźć zdania, za które pisarza można by oskarżyć o brak politycznej poprawności.

O swoim pisaniu również potrafi wyrazić się bezlitośnie: „Do dupy z tobą, mój dzienniczku, także mi się z tobą znudziło”. Ale to już chyba kokieteria. Czytelnik z pewnością ani przez chwilę nie będzie się nudził.

Sławomir Mrożek, Dziennik, tom 2, 1970–1979, Wydawnictwo Literackie, s. 835

Polityka 06.2012 (2845) z dnia 08.02.2012; Afisz. Premiery; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Mrożek w lustrze"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną