Sytuacja Myslovitz jest trudna jak przy debiucie. Grupa po rozstaniu z Arturem Rojkiem otwiera nowy rozdział i jedno trzeba przyznać: próbuje. Wokalistę bardzo charakterystycznego zamienili na Michała Kowalonka, solidnego, dysponującego ładnym głosem z lekką chrypką, ale w tym wydaniu zbyt poprawnego i mało elektryzującego w interpretacjach tekstów. Do produkcji płyty ściągnęli Marcina Borsa. Współpraca zaowocowała materiałem dość lekkim, piosenkowym, ale znów: wybór Borsa jest też niebezpieczny, bo to człowiek, którego rękę słychać – a wpływa lub wpływał na brzmienie znacznej części konkurencji na krajowej scenie (Hey, Muchy, Pogodno).
Pod względem radiowego potencjału kilku piosenek mamy najlepszą płytę Myslovitz od dekady – „Telefon” i „Wszystkie ważne zawsze rzeczy” to murowane hity. Ale całość „1.577” jest bardziej rozważna niż romantyczna (ja lubiłem u tego zespołu szczyt swobody wykonań sprzed dziesięciu lat) i, jak przy debiucie, każdy będzie musiał zdefiniować swój stosunek do tej grupy od nowa.
Myslovitz, 1.577, EMI