Teatr

Nasze związki

Recenzja spektaklu: „Nasze żony”, reż. Wojciech Pszoniak

Gwiazdorska obsada: Wojciech Pszoniak, Jerzy Radziwiłowicz i Wojciech Malajkat Gwiazdorska obsada: Wojciech Pszoniak, Jerzy Radziwiłowicz i Wojciech Malajkat Krzysztof Bieliński / materiały prasowe
Błyskotliwy, utrzymany w farsowo-dramatycznym tonie obraz współczesnych związków, opartych na kłamstwach i sekretach.

Radiolog Max (Wojciech Malajkat) i lekarz Paul (Jerzy Radziwiłowicz) czekają na spóźniającego się przedsiębiorcę Simona (Wojciech Pszoniak), by zacząć tradycyjny, przyjacielski wieczór karciany. Gdy Simon wreszcie przychodzi, oznajmia, że właśnie udusił podczas kłótni żonę, i prosi kumpli, żeby dostarczyli mu alibi. To wywołuje pełną emocji dysputę, na jaw wychodzi, rzecz jasna, wiele niewygodnych faktów i skrywanych uczuć. Ale najważniejszym tematem są związki z kobietami. Dla każdego z nich niesatysfakcjonujące i frustrujące. Oparte albo na rezygnacji i kompromisach, podszyte skrywanymi pod rutyną codzienności niespełnieniami i rozczarowaniami, albo na manifestowaniu różnic w oczekiwaniach, co skutkuje równie wyniszczającymi kłótniami. Alternatywą jest samotność.

Komediodramat Francuza Érica Assousa nieco przypomina niedawny kinowy hit „Dobrze jest kłamać w miłym towarzystwie” Paolo Genovese – błyskotliwy, utrzymany w podobnym farsowo-dramatycznym tonie obraz współczesnych związków, opartych na kłamstwach i sekretach. Jednak literacko stoi niżej niż scenariusz Włocha, mniej w nim świeżości, więcej schematu, aktorskim gwiazdom zaś brak zgrania, które było wielkim atutem filmu Włocha. Niemniej, zwłaszcza druga, poważniejsza część przedstawienia brzmi przejmująco.

Éric Assous, Nasze żony, reż. Wojciech Pszoniak, Teatr Syrena w Warszawie

Polityka 20.2017 (3110) z dnia 16.05.2017; Afisz. Premiery; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Nasze związki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną