Ogłoszenie listy uczestników 28. sezonu jakiegokolwiek reality show nie budzi już zwykle większych emocji. Kiedy więc amerykańska stacja ABC ujawniła nazwiska osób, które wystąpią w kolejnej edycji „Dancing with the Stars” (w Polsce znanego jako „Taniec z gwiazdami”), nikt nie oczekiwał politycznej burzy.
Stało się inaczej – wszystko dlatego, że o sympatie widzów na parkiecie będzie walczył... Sean Spicer, były rzecznik Białego Domu. Program stał się więc przedmiotem gorącej dyskusji: o tym, co wypada politykowi, i o tym, jak się dziś ściąga ludzi przed ekrany.
Jak były rzecznik Trumpa przejdzie historii
Sean Spicer nie zapisał się dobrze w historii amerykańskiej polityki. Jako członek administracji Donalda Trumpa odmawiał prasie odpowiedzi albo kłamał w żywe oczy, byle bronić decyzji przełożonego, nawet tych najbardziej oburzających, jak całkowity zakaz wjazdu do USA wydany dla obywateli kilku krajów muzułmańskich.
Wypowiedzi Spicera czasem tak dalece mijały się z prawdą, że aż śmieszyły. Jako rzecznik przekonywał np., że tłum na inauguracji Trumpa był większy niż ten, który zebrał się w Waszyngtonie w czasie zaprzysiężenia Baracka Obamy. Podobnie absurdalnie bywało w kwestiach poważniejszych.