Rynek

Małe M

Modne mikroapartamenty: luksus na 17 metrach kwadratowych

W miasteczku Rubikon powstają najmniejsze apartamenty w Warszawie. W miasteczku Rubikon powstają najmniejsze apartamenty w Warszawie. Dolcan
Im mniejsze, tym szybciej znika z rynku. Deweloperzy zaczęli więc budować mieszkania wielkości pokoju. Ale na małe domki u nas chętnych nie ma.
Pokazowe mikromieszkanie w Miasteczku Rubikon.Dolcan Pokazowe mikromieszkanie w Miasteczku Rubikon.

Na pytanie, jaką powierzchnię mają budowane dzisiaj apartamenty, inwestorzy odpowiadają: taką, jaka najlepiej się sprzeda. Kilka lat temu, przed kryzysem na rynku nieruchomości, obowiązywała zasada, że powinno to być co najmniej 80–100 m kw. Teraz może być 12–25 m kw. Deweloperzy budują takie minimieszkania w dobrym standardzie, żeby towar miał posmak luksusu, i oferują jako mikroapartamenty. Przykłady?

Dobiega końca budowa apartamentowca Miasteczko Rubikon z najmniejszymi mieszkaniami, jakie powstają w Warszawie. – Na lokale o powierzchni od 17 do 19 m kw. kupcy znaleźli się już w pierwszych miesiącach sprzedaży. Przy zakupie mieszkań ponad 25 m kw. wykończenie oferowane jest w cenie lokalu – mówi Anita Gadomska z firmy deweloperskiej Dolcan. Większe mieszkania nie są gorącym towarem: lokale o powierzchni 2549 m kw. ma wielu deweloperów. Lokalizacja Rubikonu jest mało atrakcyjna (dzielnica Włochy), Dolcan zapowiada jednak całodobową recepcję i monitoring w budynku, czynne całą dobę sklepy, bar szybkiej obsługi, siłownię.

Początek zrobił wrocławski Starter, apartamentowiec z mieszkaniami o powierzchni od 12 do 27 m kw., oddany do użytku półtora roku temu. Klitki w luksusowej oprawie – z klimatyzacją, portierem, supernowoczesną, samoobsługową pralnią – sprzedały się świetnie już na początku budowy. Deweloper, Dolnośląskie Inwestycje SA, stawia następny podobny budynek, Starter II.

Dla singli lub studentów

Główny urok mikroapartamentów polega oczywiście na tym, że są stosunkowo tanie. W Starterze za najmniejsze lokale płacono 99 tys. zł. Liczy się także dobry standard budynku i ciekawa aranżacja wnętrz. Deweloper urządził pokazowe mieszkania ze specjalnie zaprojektowanymi meblami, pozwalającymi maksymalnie wykorzystać powierzchnię: takimi jak łóżka chowane w szafach albo montowane na niskich szafach jak na antresoli czy zajmujące niewiele miejsca stoliki, krzesła, zabudowa kuchni. Prawie wszyscy kupcy zdecydowali się na lokale z proponowanym umeblowaniem. W rezultacie mieszkanka wydają się mniej ciasne, niż rzeczywiście są.

Mikroapartamenty w Starterze budowane były, według zapowiedzi dewelopera, głównie dla studentów. W praktyce niewielu rodziców kupiło je dla swoich studiujących pociech, ponad 70 proc. trafiło w ręce inwestorów. Trudno się dziwić: przepisy podatkowe im sprzyjają. Nawet takie mieszkania traktowane są jako apartamenty hotelowe, obłożone 23 proc. VAT. Jeśli lokal zostanie wynajęty, właściciel odzyska ten podatek i w sumie wyda sporo mniej niż kupujący minimieszkanie dla swojego dziecka albo dla siebie. Stawka VAT na zwykłe mieszkania wynosi 8 proc., przepisy wymagają jednak, żeby chociaż jeden pokój miał co najmniej 16 m kw. To czasem więcej niż cały metraż mikroapartamentu.

Podobny apartamentowiec ma powstać w Poznaniu przy ul. Serafitek. – Dopiero wystąpiliśmy o pozwolenie na budowę, a już mieliśmy pytanie, czy będzie można kupić całe piętro – mówi Aleksander Scheller, współwłaściciel firmy Talarczyk i Scheller, dużej agencji nieruchomości i jednocześnie inwestora. Mają to być typowe mikroapartamenty o powierzchni 18–25 m kw., tańsze niż w Warszawie i Wrocławiu (po około 7,5 tys. zł za m kw.). Poznańska firma liczy, że powtórzy sukces Startera.

W warszawskim Miasteczku Rubikon miniapartamenty budowane są przede wszystkim z myślą o singlach, nie tylko studiujących. – Problemem młodych ludzi są wysokie ceny całościowe mieszkań. Dlatego najmniejsze lokale są u nas dostępne za 150 tys. zł – twierdzi Anita Gadomska. Tymczasem, podobnie jak we Wrocławiu, większość mikroapartamentów kupili inwestorzy z gotówką, a nie młodzi dla siebie.

Kryzys na rynku nieruchomości raczej minął, ale pozostawił po sobie modę na małe mieszkania i niewielkie domy, które w USA i zachodniej Europie wielu ludzi kupuje za własne środki, bez kredytu. Im są mniejsze, tym ciekawsze. Niedawno wydarzeniem było wystawienie na sprzedaż 7-metrowego lokalu w rzymskiej kamienicy z XVIII w., z kuchnią, łazienką, a na antresoli sypialnią i telewizorem. Architekt zmieścił na tej powierzchni wszystkie funkcje mieszkania, co europejska prasa szeroko odnotowała. Deweloper Startera wzorował się na angielskiej sieci Student’s Castle.

Niestety, u nas takie apartamenty są za drogie dla młodych ludzi, żeby kupować je za gotówkę. Z kolei młodzi, którzy mają dobrą zdolność kredytową, decydują się raczej na kredyty z programu Mieszkanie dla Młodych i większe metraże. Miniapartamenty są z założenia rozwiązaniem przejściowym: dla studenta, dla singla, który niewiele bywa w domu, dla kogoś, kto przyjechał na jakiś czas do innego miasta. Są natomiast znakomitą ofertą dla kupujących je na wynajem. Nie ma znaczenia, ile mieszkanie ma metrów. Wynajmuje się pokoje, a nie metry – przekonuje w swoich poradnikach Sławomir Muturi, teoretyk i praktyk wynajmu. Mikroapartamenty mają metrów wyjątkowo mało, a w Starterze właściciele biorą czynsze rzędu 1–1,9 tys. zł.

Apetyt na duże powierzchnie spada także w Polsce. Przeciętne mieszkanie oddane w tym roku do użytku przez deweloperów ma 59,1 m kw. (według GUS) i jest o ponad 9 m kw. mniejsze niż w 2008 r. Ale w pierwszej połowie 2008 r. banki dawały jeszcze kredyty na 120 proc. ceny mieszkania, a analitycy rynku przekonywali, że wartość nieruchomości może tylko rosnąć. Przy końcu roku bańka pękła, klienci banków zostali z długami przekraczającymi wartość ich mieszkań. Taką lekcję nieprędko się zapomina. Dlatego ani rekordowo niskie oprocentowanie, ani dopłaty z programu MdM nie doprowadziły do silnego wzrostu zainteresowania kredytami hipotecznymi. Od dłuższego już czasu banki udzielają ich kwartalnie ok. 42 tys. (dane ZBP). To dwa razy mniej niż w tłustych kwartałach 2008 r.

A może 10-metrowy domek...

Na ponadstumetrowe apartamenty wciąż byli i są amatorzy. W Warszawie przypada na nie 6,2 proc. sprzedaży. Zamożni ludzie kupują je dla siebie, a na wynajem niemal wyłącznie małe mieszkania dwupokojowe i kawalerki. Często w pakietach, po kilka. Także domy jednorodzinne. Ale oddawane w tym roku do użytku są średnio o 4 m kw. mniejsze niż domy z 2008 r. (według GUS mają obecnie przeciętnie 137,9 m kw.). Wydaje się jednak, że powodem zmniejszenia się metrażu są wysokie koszty utrzymania domów i mieszkań. Od kilku lat rosły one dwa razy szybciej niż ogólny poziom cen i nadal idą w górę, chociaż od roku mamy deflację.

W Stanach Zjednoczonych od kilku lat popularne są domki o powierzchni 10–30 m kw. Znane były już wcześniej: ruch Small House narodził się na początku tego wieku jako protest przeciw stylowi życia w rozmiarze XL. Czyli coraz większym domom, dużym samochodom, gromadzeniu mnóstwa rzeczy, które nie są człowiekowi niezbędne. Po wybuchu kryzysu mikrodomki przestały być tylko ciekawostką. Zainteresowali się nimi ludzie, którzy nie chcieli się zadłużać w banku albo nie mieli szans na kredyt, no i chcieli mieszkać tanio. Koszty utrzymania malutkiego domku są oczywiście także niewielkie.

Domki robione są z drewna, lekkich paneli, a nawet z materiałów z recyklingu. Te ostatnie są najtańsze: 18-metrowy domek kosztuje, według projektantki, 11 tys. dol. Popularne są zwłaszcza domki mobilne, na kołach. Przypomina się wóz Drzymały, ale standard mikrodomków jest na miarę naszych czasów. Każdy ma małą łazienkę, kuchnię, pokój dzienny i sypialnię na antresoli. Z ofert Tiny House Company wynika, że ceny nie przekraczają na ogół 35 tys. dol.

Coś jak altanka na działce

Mikrodomki stawiane są także w innych krajach, ale głównie jako ciekawostka. W Szwecji powstał budyneczek 12-metrowy, który właściciel wynajmuje studentowi. W Japonii jest domek o powierzchni zabudowy 16 m kw. W Warszawie – najwęższy dom świata (1,5 m szerokości). Czyli trzypoziomowa instalacja między dwoma budynkami, nazwana domem Kereta od nazwiska izraelskiego pisarza.

Czy w naszym kraju młodzi pójdą śladem amerykańskich rówieśników? Czy przekonają się do małych domków? Na razie nic na to nie wskazuje. Producenci tzw. domów z paczki mają w ofercie niewielkie budynki. Firma Grand DLL z Częstochowy proponuje m.in. 44-metrowy ciepły domek, ze ścianami w standardzie energooszczędnym. – Zainteresowanie jest znikome. Klienci kupują najczęściej domy o powierzchni 80–100 m kw. – mówi Janusz Szczęśniak, właściciel firmy.

Małe domki, o powierzchni zabudowy do 25 m kw., powstają od lat w miejskich ogrodach działkowych. Formalnie jako altany, ale część z nich to budynki całoroczne. Młody singiel stawiający sobie domek na działce to jednak zjawisko prawie nieznane. Ogrody są królestwem rodzin i emerytów. Nie wydaje się, żeby zwiększenie w miastach dopuszczalnego metrażu altan do 35 m kw. (na co pozwala obecnie prawo budowlane) przyniosło tu jakieś zmiany.

W Polsce dom buduje się dla kilku pokoleń, dlatego mikrusy dla singli raczej się nie przyjmą. Nie można także liczyć na inwestorów kupujących na wynajem. Może z wyjątkiem terenów szczególnie atrakcyjnych turystycznie. Ale na razie takich projektów nie ma. Inwestorzy wciąż kupują wakacyjne apartamenty.

Polityka 38.2015 (3027) z dnia 15.09.2015; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Małe M"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną