Lån, smålån vs chwilówka - czyli dlaczego rynek pożyczek w Norwegii jest zdrowszy od naszego?
Rynek kredytowy w Norwegii i w Polsce - czym się różni?
Jak podaje Biuro Informacji Krajowej, co drugi dorosły Polak ma kredyt, a łączna wartość zobowiązań wynosi niemal 600 mld zł. W Polsce kredyt to zło konieczne, które umożliwia zakup pierwszego mieszkania lub budowę domu. Pozwala młodym ludziom usamodzielnić się i stanąć na nogi, co w polskich realiach na początku kariery zawodowej jest szczególnie trudne. A w Norwegii? W zasadzie norweskie lån jedynie przyspieszają otrzymanie tego, co i tak prędzej czy później weszłoby w posiadanie zainteresowanego zaciągnięciem zadłużenia Norwega.
Rata norweskiego kredytu nie jest zbyt dotkliwa, gdyż wynosi ok. 20 proc. tamtejszego przeciętnego wynagrodzenia. Nad Wisłą na spłatę zadłużenia przeznaczyć trzeba prawie że połowę pensji. Przeciętna rata kredytu u nas w kraju wynosi niewiele mniej niż połowę średniej płacy netto, czyli ok. 1 500 zł. Z tego, co zostanie, trudno jest opłacić bieżące rachunki, utrzymać rodzinę i jeszcze odłożyć na czarną godzinę.
W udostępnionych przez Norweski Urząd Statystyczny danych widnieje informacja, że przeciętny Norweg ma ponad milion koron kredytu do spłacenia, co udaje mu się uregulować przy średnich zarobkach w ciągu 2 lat. Pobierającemu średnią płacę Polakowi zajęłoby to 5 razy dłużej.
Warto też wspomnieć, że uzyskanie kredytu w Norwegii jest znacznie tańsze i prostsze niż w Polsce. Z tego względu zobowiązanie finansowe łatwiej jest tam spłacić. W kraju fiordów jest wysoki poziom zaufania społecznego, gdyż niemal 99 proc. pożyczkobiorców spłaca swoje zobowiązania finansowe na czas. Na tle Norwegów wypadamy dużo gorzej, gdyż co dziesiąty Polak nie radzi sobie ze spłatą zaciągniętych kredytów i pożyczek.
Norweska oferta kredytowa
Produkty finansowe oferowane przez norweskie instytucje można podzielić na 2 typy: małe pożyczki – smålån i duże kredyty konsumenckie – forbrukslån. Standardowo są one kierowane do osób, które ukończyły 18. rok życia, jednak każda z firm indywidualnie ustala próg wieku i zwykle mieści się on w przedziale od 18 do 25 lat.
Kredyty udzielane są w oparciu o wykaz dochodów z ostatniego roku. Niektóre instytucje oczekują, że ich klienci będą zarabiać minimum 220 000 koron brutto rocznie. Ponadto pożyczkodawca musi mieszkać na terenie Norwegii i powinien móc okazać się indywidualnym numerem personalnym.
Smålån, lån czy forbrukslån - jaki kredyt wybrać?
Smålån, czyli norweskie mikro- i mini pożyczki zwykle udzielane są na kwoty od około 5 tys. koron do 100 tys. koron. O tego typu zastrzyk gotówki może wnioskować każda pełnoletnia osoba, a nawet młodsza. Wystarczy skończyć 16 lat i do wniosku o pożyczkę dołączyć zgodę rodzica lub prawnego opiekuna, a pieniądze w mgnieniu oka wpłyną na wskazane konto. Pożyczkodawca nie musi przedstawiać na co wyda otrzymane pieniądze, co wcale nie oznacza, że nie jest w żaden sposób weryfikowany. Zazwyczaj firma pożyczkowa sprawdza jego historię kredytową, aktualny poziom zadłużenia i terminowość spłat.
Ci, którzy potrzebują większego finansowego wsparcia, niż to, które oferuje smålån, mogą sięgnąć po lån. Nie istnieją widełki dotyczące tego typu zapomogi. Zwykle jednak wysokość lån nie przekracza 50 000 koron (ok. 22 tys. zł). Każda firma i bank indywidualnie ustalają kryteria, jakie musi spełnić pożyczkobiorca. Najczęściej pod uwagę brana jest jego historia kredytowa i wiek.
Największy jest forbrukslån – norweski kredyt konsumencki. To rozwiązanie dla osób, które chcą mieć swobodę w wydawaniu pożyczonych pieniędzy. Jakie warunki trzeba spełnić, aby otrzymać forbrukslån? Pożyczkodawca z całą pewnością przeanalizuje zarobki i wydatki wnioskującego o kredyt. Kredyt konsumencki w Norwegii zwykle udzielany jest na kwoty w wysokości od 5 000 do 500 000 koron. Dużą zaletą takiego rozwiązania jest niskie oprocentowanie, które wynosi 8-11 proc.
Więcej na temat norweskich produktów finansowych przeczytasz tutaj.
Polskie chwilówki - czy znikną z rynku?
Norwedzy mają mikrolån, czyli odpowiednik chwilówki, a wiele wskazuje na to, że Polacy już niedługo nie będą mogli korzystać z ofert firm pożyczkowych, które zwyczajnie przestaną istnieć. A to wszystko za sprawą przyjętego w czerwcu br. nowego projektu ustawy antylichwiarskiej.
Obecnie firmy udzielające chwilówek zarabiają głównie nie na oprocentowaniu, lecz na kosztach pozaodsetkowych, tj. opłatach administracyjnych czy ubezpieczeniu. Limit tych kosztów do tej pory wynosił 55 proc., ale rząd postanowił zredukować go o ponad połowę – do 20 proc. Przez to koszty prowadzenia działalności opierającej się na udzielaniu chwilówek mogą być tak wysokie, że wypracowanie jakiegokolwiek zysku będzie zwyczajnie niemożliwe, a co za tym idzie, firmy pożyczkowe będą miały duże problemy z tym, by utrzymać się na rynku. Pozostaje nam tylko czekać, by przekonać się, jak będzie w rzeczywistości.