Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów po długim postępowaniu nałożył na Volkswagena karę w wysokości 120 mln zł. To konsekwencja tzw. afery dieslowej, gdy Niemcy instalowali w swoich samochodach z silnikami diesla oprogramowanie fałszujące rzeczywistą emisję spalin. W warunkach testowych takie pojazdy spełniały wyśrubowane normy, a w praktyce znacznie bardziej zanieczyszczały i wciąż zanieczyszczają środowisko tlenkami azotu. UOKiK podkreśla, że to najwyższa kara w historii urzędu za wprowadzanie w błąd klientów.
Czytaj też: Co nowego w motoryzacji
Polscy klienci nic nie dostaną
To oczywiście prawda, tyle że właśnie polscy klienci raczej nie mają powodów do zadowolenia. Nawet jeśli Volkswagen się odwoła, a sądy przyznają rację UOKiK, ani złotówka z tych 120 mln nie trafi do osób, które kupiły zmanipulowane samochody tego koncernu. W USA czy Australii Volkswagen musiał wypłacić swoim klientom spore odszkodowania, ale w Europie na razie stara się tego uniknąć za wszelką cenę. W Niemczech toczy się postępowanie, którego stroną jest ponad 400 tys. właścicieli rzekomo „czystych diesli”. Na początku Volkswagen nie miał dla nich żadnych propozycji, jednak teraz podobno trwają negocjacje w sprawie ugody.
W znacznie gorszej sytuacji są Polacy, którzy chcieliby uzyskać od koncernu odszkodowanie.