Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Wojna o OPAL

OPAL to największe lądowe odgałęzienie bałtyckiej magistrali Nord Stream. OPAL to największe lądowe odgałęzienie bałtyckiej magistrali Nord Stream. Trey Ratcliff / Flickr CC by 2.0
W polsko-niemieckiej wojnie gazowej zyskaliśmy poważne szanse na wygraną w bitwie o OPAL, największe lądowe odgałęzienie bałtyckiej magistrali Nord Stream.

Rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) wydał właśnie opinię, że należałoby oddalić odwołanie Niemiec od wyroku sądu UE niższej instancji uznające nieważność decyzji Komisji Europejskiej z 2016 r. Chodzi o decyzję zmieniającą warunki dostępu do gazociągu OPAL. Zdaję sobie sprawę, że trochę to zawiłe, ale spróbuję wyjaśnić.

Czytaj także: Niemka kończy Nord Stream 2

OPAL, Ostsee Pipeline Anbindungs Leitung

Otóż OPAL to akronim nazwy Ostsee-Pipeline-Anbindungs-Leitung – Baltic Sea Pipeline Link. Tak nazywa się gazociąg będący największym lądowym odgałęzieniem bałtyckiej magistrali Nord Stream zaopatrującej Niemcy i Europę Zachodnią w rosyjski gaz. Biegnie wzdłuż polskiej granicy od wybrzeża do granicy z Czechami, łącząc się z głównymi rurociągami, którymi dotychczas płynął rosyjski gaz. To prowadzący przez Polskę Jamał (w Niemczech nazywa się JAGAL) i gazociąg Braterstwo przez Ukrainę, Słowację i Czechy. OPAL jest więc by-passem czy – jak chcą Rosjanie – pieremyczką służącą do tego, by omijać terytorium Ukrainy, przez którą nie chcą już przesyłać swojego gazu.

Początkowo planowali zbudować pieremyczkę łączącą Jamał z Braterstwem przez terytorium Polski i Słowacji. Nasza pierwsza odmowa skłoniła ich do budowy Nord Streamu. Po kilku latach wrócili do tej propozycji i znów skończyło się odmową. Polska konsekwentnie stoi na stanowisku, że tak budowa Nord Stream, jak pieremyczka między Jamałem a Braterstwem, w tym OPAL, są aktami wymierzonymi w nasz kraj, Ukrainę i inne państwa regionu.

Czytaj także: Polska, Ukraina i USA chcą się odciąć od rosyjskiego gazu

Nord Stream – Polska i USA przeciwko

Bezskutecznie sprzeciwialiśmy się budowie pierwszej nitki Nord Stream oraz budowanej dziś drugiej. Na tym froncie ponosiliśmy same porażki – nie udało nam się zastopować pierwszej nitki ani zbudować koalicji, która mogłaby coś zwojować. W sprawie drugiej zyskaliśmy wsparcie Amerykanów, co wprowadziło kończącą się budowę w turbulencje. Groźba sankcji USA wypłoszyła wiele firm uczestniczących w tym projekcie. Administracja Joego Bidena waha się jednak, co począć z zarządzoną przez Trumpa blokadą Nord Stream II, co Rosjanie i Niemcy usiłują wykorzystać, pospiesznie kończąc układanie rur.

Czytaj także: Jonathan Stern o polskich problemach z gazem

Niemcy za Nord Streamem

Niemcy, którzy transformują swoją energetykę, potrzebują coraz więcej gazu i uważają, że nie należy demonizować zależności gazowej od Rosji. Dlatego to niemieckie firmy były z Gazpromem współinwestorem i Nord Streamu, i gazociągu OPAL. Komisja Europejska przyglądała się temu z mieszanymi uczuciami. Bo z jednej strony Europa potrzebuje gazu, także rosyjskiego, a z drugiej – działalność Gazpromu budzi lęk. Bo nie jest to zwykły koncern, ale narzędzie polityki ekonomicznej Kremla, przy pomocy którego Putin rozgrywa poszczególne kraje UE.

Dlatego KE przeforsowała dyrektywę gazową nakazującą oddzielenie infrastruktury gazowej od sprzedawców gazu i wprowadzającą zasadę TPA, czyli dostępu strony trzeciej. Innymi słowy, inwestor budujący gazociąg nie może zapewnić sobie monopolu w dziedzinie przesyłu gazu. Musi dopuścić innych uczestników rynku na konkurencyjnych zasadach.

Czytaj także: Jak wyjść z rury. Czy Niemcy zablokują Nord Stream 2?

Gazprom przeciwko TPA

I to się Gazpromowi od początku nie podobało. Próbował bojkotować TPA w przypadku gazociągu jamalskiego i innych, które Rosjanie uważali za swoją własność. Przekonywali, że na terenie UE ich unijne regulacje nie dotyczą. Mylili się. Dziś z polskiego odcinka gazociągu jamalskiego mogą korzystać inne firmy, a gaz może płynąć w obie strony. Kiedy Gazprom zrozumiał, że nie zapewni sobie generalnej eksterytorialności, sięgnął po metody prawne, walcząc o wyłączenie unijnych regulacji w przypadku określonych rur, takich jak OPAL. Chciał sobie zapewnić, że między Bałtykiem a Czechami będzie mógł płynąć niemal wyłącznie jego gaz.

Polsko-niemiecki spór o OPAL

Niemcy wystąpili więc do Komisji Europejskiej o wyłączenie gazociągu z unijnych zasad i dostali zgodę. Wtedy polskie spółki PGNiG i PGNiG Supply & Trading złożyły skargę do niemieckiego wyższego sądu landowego w Düsseldorfie, twierdząc, że wzdłuż naszej granicy powstanie blokada uniemożliwiająca import surowca do Polski. Niemiecki sąd uznał, że demonizujemy problem i żadnego zagrożenia nie ma. Sprawa trafiła więc do europejskiego sądu niższej instancji.

Polskie spółki powołały się na zawartą w traktatach europejskich zasadę solidarności energetycznej, która ich zdaniem została złamana. Niemcy przekonywali, że to dyrektywa polityczna dotycząca bardzo poważnych międzypaństwowych kwestii, a nie reguła prawna, którą można stosować w konfliktach spółek. Sędziowie TSUE byli innego zdania. Stwierdzili, że decyzja Komisji została wydana z naruszeniem zasady solidarności energetycznej przewidzianej w art. 194 TFUE i orzekli na korzyść Polski. Przepustowość OPAL dostępna dla Gazpromu ze skutkiem natychmiastowym została zredukowana o 12,8 mld m sześc. rocznie, podobnie jak przesyłu przez Nord Stream.

Niemcy jednak nie złożyli broni i odwołali się. I choć ostateczny wyrok jeszcze nie zapadł, opinia rzecznika generalnego TSUE przybliża Polskę do sukcesu. W większości spraw sędziowie przychylają się do opinii rzecznika.

Czytaj także: Czy Polska ma szansę uniezależnić się od gazu z Rosji

Solidarność energetyczna tak, praworządność nie?

Sprawa polsko-niemieckiego sporu o OPAL ma jednak szerszy wymiar. Otóż Polska powołuje się tu na niejako konstytucyjną regułę UE – zasadę solidarności energetycznej. Oczekujemy, by TSUE wywiodło z niej korzystne dla naszych firm rozstrzygnięcie. W tym samym czasie kwestionujemy inną regułę – praworządności i państwa prawa – która według władz RP jest tylko ogólną wskazówką. Rząd PiS oburza się na niedopuszczalną ingerencję TSUE w funkcjonowanie polskiego systemu wymiaru sprawiedliwości. Bo sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną