Rynek

Polski Bezwład Energetyczny, czyli Zjednoczona Prawica bez energii

Liderzy Zjednoczonej Prawicy: Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro Liderzy Zjednoczonej Prawicy: Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro Mateusz Włodarczyk / Forum
Polski Ład nie odnosi się do kluczowych wyzwań, z jakimi przyjdzie się nam mierzyć w najbliższych latach w energetyce. To symptom strukturalnego problemu, jaki rząd ma z polityką energetyczną.

W liczącym 132 strony Polskim Ładzie propozycje dotyczące polityki energetycznej i klimatycznej znalazły się dopiero na 101. stronie i zajęły niespełna dwie. Autorzy położyli nacisk na poprawę działań antysmogowych, wsparcie rozwoju biogazu na wsi, walkę z betonem w centrach miast czy inwestycje w lokalne ciepłownie. To dobre propozycje, czego nie można powiedzieć o innych postulatach – niekonkretnych, nierealistycznych lub zawierających błędy.

Frans Timmermans: Musimy iść do przodu z transformacją energetyki

Postulaty słuszne, ale zupełnie nierealne

Przyjrzyjmy się temu w szczególe. W nowym programie Zjednoczonej Prawicy po raz kolejny pojawiła się zapowiedź ruszenia z programem jądrowym. „Po wybraniu bezpiecznego i zaawansowanego technologicznie partnera rozpoczniemy przygotowania do inwestycji w elektrownię jądrową”. Cóż, po sześciu latach rządów Zjednoczonej Prawicy można było oczekiwać trochę więcej konkretów w sprawie projektu, który ma być głównym motorem dekarbonizacji polskiej energetyki.

Ale idźmy dalej. Jest zapowiedź uniezależnienia się od importu ropy i gazu – firmy i Polacy mają na tym zaoszczędzić ponad 74 mld zł w skali roku. Postulat słuszny, chwalebny i kompletnie nierealny, biorąc pod uwagę, że w najbliższych latach import gazu wystrzeli do góry, bo energetyka będzie zastępować bloki węglowe elektrowniami na gaz. Już teraz rząd nieoficjalnie przyznaje, że będziemy potrzebować błękitnego paliwa z Rosji po wygaśnięciu kontraktu jamalskiego w 2022 r., co jeszcze kilkanaście miesięcy temu było kompletnie nie do pomyślenia.

Wreszcie pojawiają się głupie błędy. Przykładowo rząd chce wprowadzić dodatkowe dopłaty do e-aut, które ma dystrybuować z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Problem w tym, że fundusz ten już nie istnieje – rząd PiS zlikwidował go w 2020 r. (jego zadania przejął NFOŚiGW). Władza powinna znać regulacje, które sama wprowadziła.

Polski Ład pomija najważniejsze wyzwania dla energetyki przyszłości

Polski Ład nie odnosi się do kluczowych wyzwań, z jakimi przyjdzie się nam mierzyć w najbliższych latach w energetyce. Nie ma nic o przyspieszeniu dekarbonizacji, o konsekwencjach zmian klimatu, a także o zagrożeniach związanych z rosnącymi cenami energii i ubóstwem energetycznym ani o konieczności osiągnięcia celu neutralności klimatycznej. Te wszystkie wyzwania zostały pominięte. I można to nawet po ludzku zrozumieć – zapowiedzi nowych transferów socjalnych źle współgrają z opowieścią o niepewnej energetycznie przyszłości – ale przyczyn atrofii energetycznego programu prawicy nie należy upatrywać wyłącznie w wymogach marketingu politycznego. Jest ich więcej.

Batory w „Polityce”: Dokąd zmierza unijna i polska transformacja energetyczna?

Gowin chce dekarbonizacji, Ziobro – przeciwnie. PiS w rozkroku

Pierwszym jest kształt obecnej koalicji rządowej. Partnerzy PiS – Porozumienie i Solidarna Polska – od pewnego czasu wykorzystują energetykę do budowy swojej politycznej odrębności. Jarosław Gowin gra na zwycięzców transformacji – kierowany przez niego resort rozwoju upomina się o prosumentów, chce liberalizacji przepisów dotyczących farm wiatrowych i szybszej dekarbonizacji. Z kolei Zbigniew Ziobro bierze w obronę przegranych – kontestuje politykę klimatyczną Unii i sprzeciwia się zamykaniu kopalń. PiS znajduje się gdzieś pomiędzy, próbując zjeść ciastko i mieć ciastko, ale w praktyce polityka energetyczna koalicji staje się najmniejszym wspólnym mianownikiem trzech partii, które ją tworzą. Szansa na bardziej progresywną politykę w tej konstelacji to marzenie ściętej głowy.

Rozproszona odpowiedzialność ministerstw

Drugim powodem jest rozproszona odpowiedzialność za politykę energetyczną. Dziś za jej kreowanie odpowiada Ministerstwo Klimatu (przygotowuje regulacje) i Ministerstwo Aktywów Państwowych (nadzoruje państwowe firmy energetyczne i paliwowe). Istotną rolę odgrywa też Piotr Naimski odpowiedzialny za spółki przesyłowe. Jednak ośrodki te często nie mogą się porozumieć i skoordynować działań. Jak słusznie pisali Marceli Sommer i Julita Żylińska w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, w rządzie brakuje podmiotu, który dysponowałby całościowym oglądem spraw związanych z energetyką i miał jednocześnie realne przełożenie na politykę.

Ta sytuacja się szybko nie zmieni. Minister klimatu Michał Kurtyka, który jest ceniony w sektorze i Brukseli za wiedzę i doświadczenie, szykuje się do odejścia z rządu. Jego potencjalna następczyni Anna Moskwa, b. wiceminister gospodarki morskiej, a teraz prezeska Baltic Power, offshore’owej spółki córki Orlenu, nie ma żadnego doświadczenia i rozpoznawalności w sektorze. Jej ewentualna nominacja oznaczałaby polityczną degradację resortu.

Czytaj także: Balans na cienkim drucie. Awaria elektrowni w Bełchatowie

Politykę energetyczną realizują spółki

W efekcie ciężar trudnych decyzji za politykę energetyczną przesuwa się z rządu do spółek. Prezes Orlenu Daniel Obajtek realizuje własną agendę, nie oglądając się na rząd – buduje koncern multienergetyczny, szykuje się do przejęcia Lotosu i PGNiG. Wszystko po to, by szybciej inwestować w OZE. Z kolei prezes PGE Wojciech Dąbrowski forsuje stworzenie NABE, która przejęłaby od koncernów energetycznych aktywa węglowe – bez tego energetyka straci niebawem zdolność kredytową.

Zdarzają się też kłótnie. Prezes Tauronu Paweł Strączyński publicznie deklaruje, że kopalnie węgla w jego spółce powinny zostać kupione przez Jastrzębską Spółkę Węglową, a ta szybko i gniewnie odpowiada, że nawet za darmo ich nie przejmie. Transformacja stawia prezesów pod ścianą i wymusza na nich decyzje, których nie chce podejmować rząd. Nie tworzy to jednak spójnej całości, unaocznia za to brak rządowych planów na transformację i prowadzi do rozmycia odpowiedzialności za jej powodzenie, generując przy tym społeczne niepokoje.

Czytaj także: Energetyka – przepalane pieniądze

W systemie czeka nas gigantyczna dziura po węglu

Tymczasem rzeczywistość nie czeka. 14 maja, czyli dzień przed prezentacją Polskiego Ładu, ceny uprawnień do emisji na unijnym rynku ETS osiągnęły poziom 56 euro, co oznacza wzrost o ponad 70 proc. w stosunku do tych rok temu. Dość przypomnieć, że w marcu 2020 r. cena tony dwutlenku węgla kosztowała niewiele ponad 15 euro. Takie poziomy oznaczają nie tylko rychłą śmierć węgla w energetyce (nie wspominając o kopalniach), który wciąż odpowiada za 70 proc. produkowanego w Polsce prądu, ale też coraz większą niepewność przed inwestycjami w gaz, które mają nam pomóc zbilansować system energetyczny do momentu uruchomienia elektrowni jądrowej.

Zgodnie z przyjętą polityką energetyczną ma to nastąpić w 2033 r., ale w datę tę zaczynają wątpić nawet ministrowie w rządzie Zjednoczonej Prawicy. Mówi się o 2035 r., a może nawet później. To krytyczna kwestia, ponieważ w 2025 r. skończy się możliwość dotowania elektrowni węglowych z rynku mocy, w efekcie czego będą musiały zostać zamknięte. W naszym systemie pojawi się gigantyczna dziura po węglu. Politycy wciąż nie powiedzieli, czym chcą ją wypełnić.

Czytaj także: Hospicjum dla węgla, czyli plan Sasina na polską energetykę

Energetyczny dryf koalicji będzie nas kosztował

Wszystko to składa się na nieciekawy obraz. Przyspieszająca dekarbonizacja i podziały wewnątrz Zjednoczonej Prawicy sprawiają, że rząd będzie coraz bardziej tracił kontrolę nad polityką energetyczną. Jej odzyskanie wymagałoby stworzenia wspólnej wizji transformacji energetycznej przez PiS, Porozumienie i Solidarną Polskę, a wręcz nowej energetycznej umowy społecznej, która rzeczywiście mierzyłaby się z wyzwaniami transformacji.

W obecnych warunkach wydaje się to niemożliwe. Trwanie koalicji będzie przesuwać decyzje związane z zamykaniem aktywów węglowych na poziom spółek skarbu i prezesów, potęgując chaos decyzyjny i zwiększając niezadowolenie społeczne. Energetyczny dryf koalicji może doprowadzić i do niekontrolowanego zamykania elektrowni, i do gwałtownego wzrostu cen energii. Na pewno odczujemy to w portfelach i gniazdkach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną