Według danych NBP już około połowy mieszkań nie jest kupowanych na własne potrzeby, ale na wynajem lub po prostu jako lokata kapitału. To efekt prawie zerowych stóp procentowych przy równocześnie 5-procentowej inflacji – wielu oszczędzających zabiera pieniądze z banków i lokuje je na rynku nieruchomości. Efekt? Średnia cena mieszkań w Warszawie właśnie przekroczyła 12 tys. zł za metr, a w wielu dużych miastach deweloperzy nie nadążają z zaspokajaniem szalonego popytu. Ogromnym zainteresowaniem cieszą się w takich warunkach również lokale na rynku wtórnym, w tym tak jeszcze niedawno źle oceniana wielka płyta. Teraz inwestujący w nieruchomości nie wybrzydzają – byle tylko wydać pieniądze, bo zakładają, że za kilka miesięcy ceny mieszkań i domów będą jeszcze wyższe. Spirala się nakręca.
Czytaj więcej: Ruch w nieruchomościach
Węgrzy nie inspirują Rady Polityki Pieniężnej
Obsadzona głównie przez PiS Rada Polityki Pieniężnej stóp procentowych podnosić wciąż nie chce, chociaż tak robią Węgrzy, również walczący z wysoką inflacją, porównywalną z naszą. Zazwyczaj to właśnie bratankowie są dla partii rządzącej Polską główną inspiracją, ale nie tym razem. Prawie zerowe stopy pompują bańkę na rynku nieruchomości i w najbliższym czasie się to prawdopodobnie nie zmieni. Bo mieszkania kupują zarówno ci, którzy ratują oszczędności przed inflacją, jak i ci, którzy korzystają z wyjątkowo tanich kredytów hipotecznych.