Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Ceny na dopalaczach. Jedne wzrosty napędzają kolejne

Targ w Częstochowie Targ w Częstochowie Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Inflacja się rozpędza, ponieważ rządzący odpalili wszystkie motory, które ją napędzają. Czy wzrost cen wymknie się spod kontroli?

Kiedy wybuchła pandemia, prezes NBP spodziewał się deflacji, czyli obniżek cen. Inflacja jednak zaczęła rosnąć, więc Adam Glapiński zapewniał, że to przejściowe, zaraz przestaną. Ale rosną nadal, w sierpniu według GUS wzrost cen wyniósł aż 5,4 proc. rok do roku, najwięcej od 20 lat.

Rząd usiłuje wciskać nam ciemnotę – tym razem ustami wiceministra finansów Piotra Patkowskiego, który dowodzi, że najwyższa w krajach Unii Europejskiej inflacja jest dowodem zdrowia gospodarki. Ceny rosną, ponieważ szybko rośnie gospodarka. Z tego wynikałoby, że gospodarka innych unijnych krajów jest w gorszym stanie niż polska – tam bowiem wzrost PKB jest wyższy (w Polsce w drugim kwartale było 10,7 proc., podczas gdy średnia unijna wynosiła 13,6 proc.).

W pozostałych krajach wspólnoty konsumentom drożyzna jakoś nie doskwiera. Nie ma też nadziei, że polskie ceny rosnąć przestaną.

Czytaj też: Drożeje wszystko. Szczyt inflacji przed nami?

Puste pieniądze, prosto z drukarni

Rząd uważa, że gospodarka będzie szybko rosła, jeśli konsumenci będą dużo kupować. Programy socjalne są więc hojne, w szybkim tempie rośnie także zadłużenie kraju. Do rodzin płyną miliardy złotych, poparcie dla PiS utrzymuje się na wysokim poziomie. Parlament nad wydatkami państwa stracił kontrolę, ale znaczna część społeczeństwa uważa, że żyje jej się lepiej, ma bowiem więcej pieniędzy.

Problem w tym, że w sporej części są to puste pieniądze, wydrukowane przez NBP, bez pokrycia.

Reklama