Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Unijna komisarz: Niefortunna kampania polskich elektrowni

Kadri Simson Kadri Simson Phil Noble / Reuters / Forum
W rzeczywistości ok. 20 proc. ostatecznej ceny na rachunku może wiązać się z kosztem emisji dwutlenku węgla. Są to zresztą pieniądze, które można zainwestować w transformację energetyczną – mówi „Polityce” komisarz UE ds. energii Kadri Simson.

ROBERT TOMASZEWSKI: Czy możemy powiedzieć, że UE jest dziś bezpieczna pod względem energetycznym?
KADRI SIMSON: Zawsze istnieją zagrożenia i w obecnej sytuacji musimy zachować szczególną czujność, ale europejski system energetyczny jest dziś znacznie odporniejszy niż dziesięć lat temu. Dysponujemy większą liczbą źródeł i dróg dostaw. Zainwestowaliśmy w terminale LNG i połączenia międzysystemowe, tak by żaden kraj nie był odizolowany. Na dłuższą metę najlepszym sposobem zapewnienia bezpieczeństwa jest jednak zielona transformacja energetyczna, czyli zakończenie stanu zależności od importowanych paliw kopalnych i zastąpienie ich własnymi odnawialnymi źródłami energii.

Czytaj też: Dwaj premierzy starli się o ceny gazu. Panie Morawiecki, jak żyć?

Skupmy się na gazie. Ma kluczowe znaczenie dla gospodarki UE i odpowiada za jedną piątą produkcji energii elektrycznej. Agresywna postawa Rosji przypomniała jednak o zależności od dostaw z tego kraju. Odnawialne źródła energii mają zapewnić Unii samowystarczalność energetyczną w perspektywie długoterminowej, ale co zrobić tu i teraz?
W perspektywie krótkoterminowej stale ulepszamy naszą ocenę ryzyka, pracujemy nad różnymi scenariuszami i dbamy o to, by krajowe plany awaryjne były adekwatne do zakładanych celów, w szczególności biorąc pod uwagę kumulację rosyjskich sił zbrojnych wokół Ukrainy i jej skutki. Wraz z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen kontaktujemy się z naszymi partnerami i dostawcami na całym świecie, od USA po Azerbejdżan, aby zapewnić dodatkowe dostawy gazu w przypadku zakłócenia przepływu z Rosji.

Reklama