Drukują pieniądze, robią prezenty. Premier i prezes NBP oddali stery, zajmują się propagandą
Rząd PiS zdaje się tego nie słyszeć. Zachowuje się tak, jakby nie tylko niczego nie trzeba było naprawiać, ale nadal śmiało można było psuć. Przecież w pierwszym kwartale PKB urósł aż o ponad 8 proc., gospodarka hula! Mamy nieprzebrane ilości gotówki. Komu wierzyć?
Zły Putin psuje, dobry premier naprawia
Wiara nie czyni cudów, lepiej oceniać po owocach. Ceny benzyny, jakie są, każdy widzi. Lada moment przebiją kolejny rekord, już 8 zł za litr. Premier od tygodni ma na to stałą odpowiedź: wina Putina, to on zafundował nam inflację, która na zbliżających się 13 proc. nie zacznie hamować. Rząd robi, co może. Przecież wprowadził tarcze antyinflacyjne, zrezygnował czasowo z części wysokich podatków, jakimi obłożone są paliwa, prąd i gaz. Dobry premier stara się neutralizować światowe podwyżki, których sprawcą jest zły Putin. Do wielu z nas, a w każdym razie do wyborców PiS, taka argumentacja trafia.
Czytaj także: Zakredytowani, czyli koszmar milionów. W Polaków uderzyło cenowe tsunami
Choć ekonomiści uważają, że skoro już rząd zdecydował się zrezygnować z części podatków mimo rosnącej dziury budżetowej (a ponieważ wiele wydatków wyprowadzono poza budżet, to nikt nawet nie zna jej rozmiarów), to powinien pomoc adresować tylko do najbardziej potrzebujących, ograniczyć jej rozmiar. Ograniczyć konsumpcję. Ale wtedy za paliwa wszyscy płacilibyśmy więcej, a nie wszyscy należymy do najuboższych. Więc na te tarcze patrzymy inaczej niż ekonomiści – przez pryzmat raczej własnego budżetu. Wolimy przy dystrybutorze płacić mniej niż więcej. To normalne.