Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

I chłodno, i głodno. PiS stawia nas na skraju kolejnej katastrofy

Premier Mateusz Morawiecki. Posiedzenie Rady Ministrów, 19 lipca 2022 r. Premier Mateusz Morawiecki. Posiedzenie Rady Ministrów, 19 lipca 2022 r. Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Jeszcze niedawno obawialiśmy się, że będzie nam tylko zimno w niedogrzanych mieszkaniach, teraz trzeba zdać sobie sprawę, że może być także głodno. Widmo kryzysu żywnościowego udało się (dzięki mediom, nie rządzącym) nieco oddalić. Ale tylko nieco.

Daniel Obajtek okazał się szybszy od rządu i już w poniedziałek nakazał Anwilowi wznowienie produkcji nawozów. To oznacza również wznowienie produkcji dwutlenku węgla oraz innych produktów powstających przy wytwarzaniu nawozów, bez których załamałby się nie tylko polski rynek żywności, ale także część farmacji, a nawet produkcja tekstyliów i materiałów dla budownictwa. Zapewne podobną decyzję, odnoszącą się do Azotów, podejmie we wtorek Rada Ministrów, rekompensując producentom straty wysoką pomocą publiczną.

Kolejna bomba, której przyczyną jest niekompetencja rządzących, zostanie chwilowo rozbrojona. Azoty są spółką skarbu państwa, Anwil należy do PKN Orlen, najważniejsze decyzje podejmują w nich politycy, w zarządach spółek także są ludzie nominowani przez polityków. To ich wina, że stanęliśmy na skraju kolejnej katastrofy.

Kryzys żywności. PiS się nie zainteresował

Za wznowienie produkcji nawozów z coraz droższego gazu zapłacimy wszyscy coraz wyższymi cenami, ale alternatywa była jeszcze gorsza – ze sklepów w kilka dni zniknęłaby większość produktów mięsnych, mleczarskich i napojów. Serów i wędlin z powodu braku gazów, głównie CO2, nie można by zapakować, linii przetwórczych nie byłoby jak umyć, mrożonek z powodu braku suchego lodu, którego ceny w weekend wzrosły czterokrotnie, nie dałoby się przechować. Wstrzymanie produkcji żywności natychmiast odbiłoby się na rolnikach, od których przemysł i ubojnie nie odbierałyby mleka ani żywca.

Reklama