W środę frank szwajcarski przebił granicę 5 zł i nie był to wcale przypadek. Stało się tak w reakcji na wystąpienie Władimira Putina, grożącego dalszym zaostrzeniem agresji na Ukrainę. Dzisiaj szwajcarska waluta otrzymała wsparcie od swojego banku centralnego, który zgodnie z oczekiwaniami podniósł stopy, tym razem aż o 75 pkt bazowych. Główna szwajcarska stopa jest teraz na poziomie 0,5 proc.
W ten sposób także Szwajcarzy walczą z inflacją. Oczywiście ich stopy pozostają na poziomie daleko niższym niż polskie, a nawet amerykańskie czy te w strefie euro. Bo też szwajcarski wzrost cen jest nieporównanie łagodniejszy – roczna stopa inflacji wynosi tam zaledwie 3,5 proc. Jednak dla Szwajcarów to i tak wielkość niepokojąca, więc zacieśniają politykę pieniężną. Wspierają w ten sposób franka, a ten wydatnie pomaga im w walce z drożyzną. Obok niego na korzyść małego, lecz bardzo bogatego kraju działa produkcja prądu głównie ze źródeł odnawialnych, a także rozważna polityka gospodarcza.
Co zostaje frankowiczom?
Niestety, wszystko, co pomaga Szwajcarom, szkodzi frankowiczom. Bo oni odczuwają skutki zarówno mocnego franka, jak i rosnących w Szwajcarii stóp. Do tego zostali wyłączeni z wakacji kredytowych, zarezerwowanych tylko dla kredytobiorców złotowych. Tymczasem frank prawdopodobnie dalej będzie się umacniać.