Turecki hub gazowy im. Władimira Putina. Dlaczego to się kupy nie trzyma?
Prezydent Rosji Władimir Putin i szef Gazpromu Aleksiej Miller przedstawili pomysł utworzenia w Turcji największego hubu gazowego dla Europy. Wywołali tym totalne zdumienie. Zaskoczenia nie kryli nawet sami Turcy. Choć prezydent Recep Erdoğan, który wciąż widzi się w roli głównego rozjemcy w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, od razu pomysłowi przyklasnął, to minister energetyki Turcji Fatih Donmez stwierdził, że nic o tym nie wie. Ale od razu zastrzegł, że taki projekt jest „możliwy do zrealizowania”.
Turcja popadająca w coraz większy kryzys gospodarczy chętnie skorzystałaby na handlu gazem. Jednak eksperci gazowi, i to nawet rosyjscy, nie kryją, że pomysł jest księżycowy, a jego realizacja mało realna. Ze stu powodów.
Czytaj także: Gaz do dechy. Czy da się zatrzymać te astronomiczne podwyżki?
Gazprom jest zdany na Europę
Skąd jednak taki pomysł? Jak to możliwe, że Putin straszy Europę atomową zagładą, a potem zaczyna się martwić, jak sobie poradzimy bez jego błękitnego paliwa? Zacznijmy od tego, że Rosja ma dziś problem z gazem. Nie bardzo ma co z nim robić, zwłaszcza z tym wydobywanym w zachodniej Syberii. Nie tylko z powodu radykalnej redukcji importu gazu przez rynki UE, ale także fizycznego zniszczenia części głównych szlaków zaopatrzeniowych biegnących po dnie