Języka używamy każdego dnia, ale nie zdajemy sobie często sprawy, jak wiele niesie ze sobą treści o nas samych. Przekonać się o tym możemy na przykład dzięki lingwistyce kryminalistycznej. Osiągnięcia tej dziedziny zaprezentowała podczas piątej już konferencji o prostym języku w ING prof. Jadwiga Stawnicka z Katedry Bezpieczeństwa Powszechnego Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Okazuje się, że w przypadku każdego z nas możemy mówić o tzw. językowym odcisku palca. Dzięki niemu śledczy są w stanie ustalić autorstwo w przypadku listów z pogróżkami, anonimowych wpisów w internecie czy prób żądań okupu. Przestępcę zdradza zasada niepowtarzalności kodowania językowego – każdy z nas ma swój własny, wyjątkowy sposób formułowania wypowiedzi. Nawet gdy próbujemy się podszyć pod kogoś innego, pewne słowa i frazy są w stanie zdemaskować rzeczywistego autora.
Na szczęście języka można używać też w dużo bardziej szlachetnych celach. Dzisiaj wielkie emocje wzbudza kwestia językowej inkluzywności. Jej przejawem jest nie tylko używanie feminatywów, ale także stosowanie sformułowań, które mają wzbudzić zaufanie odbiorcy. Często powtarzany jest zarzut wobec inkluzywności, że wypowiedzi są przez to dłuższe i bardziej skomplikowane. – Tyle że tekst trochę dłuższy nie oznacza wcale: zbyt długi. Tymczasem korzyści z inkluzywności są ogromne: rośnie zainteresowanie komunikatem, a równocześnie zmniejsza się irytacja odbiorcy na bardziej kontrowersyjne frazy – ocenia prof. Jacek Wasilewski, wykładowca retoryki, socjolingwista z Uniwersytetu Warszawskiego, pod którego kierownictwem przeprowadzono niedawno interesujące badania. Wynika z nich, że firma używająca języka inkluzywnego w swoich komunikatach jest postrzegana jako bardziej przyjazna, a ankietowani chcieliby, aby ich dzieci pracowały właśnie w takim miejscu.
O wartości języka wciąż niestety zapominają stanowiący w Polsce prawo. Problemem są bardzo skomplikowane teksty ustaw, które bada Natalia Zych, ekspertka ING. Podkreśla ona, że samo upraszczanie języka ustawodawstwa jest bardzo trudne, skoro tylko w 2022 r. średnio każdego dnia powstawało aż 125 stron nowych przepisów prawnych. Podstawowe problemy używanego w nich języka: ogromna przewaga rzeczowników nad czasownikami, zdania średnio dwukrotnie dłuższe niż w zwykłej polszczyźnie, a do tego ogromna liczba błędów i usterek językowych. Mimo to warto się nie poddawać. Natalia Zych przygotowała zdecydowanie łatwiejszą do zrozumienia wersję ustawy o prawach konsumenta z 2014 r. Pomogły zabiegi wizualne (dodanie strony głównej, spisu treści i streszczenia, zastosowanie punktorów), bardziej naturalna gramatyka, podział zdań na krótsze oraz zrozumiałe słownictwo. Na przykład „konsument” został zastąpiony „klientem”, „ma obowiązek” to po prostu „musi”, zamiast „kontaktować się przez telefon” wystarczy „dzwonić”, a „wyrazić zgodę” niczym nie różni się od „zgodzić się”. Szkoda, że nasi ustawodawcy nie zwracają wciąż wystarczającej uwagi na to, żeby treść ich pracy była rozumiana nie tylko przez prawników, ale też przez zwykłych obywateli.
Pozytywne zmiany są już natomiast widoczne w administracji publicznej, o czym świadczy choćby sukces aplikacji mObywatel. – Wartości, które nam przyświecają w pracach nad nią, to uniwersalność, zrozumiałość i precyzja, rzetelność oraz empatia. Oczywiście nie możemy stosować zbyt lekkiego języka, bo chcemy komunikacji prostej i przyjaznej – zapewniają Anna Dereń i Karol Owczarek z Centralnego Ośrodka Informatyki, który opiekuje się mObywatelem. Jak w praktyce wygląda wdrażanie tych zasad? Twórcy podkreślają, że piszą w sposób neutralny płciowo, stosują powszechnie znane słowa, unikają metafor i dbają o dostępność cyfrową. Uniwersalność oznacza otwartość na potrzeby różnych grup wiekowych, osób z różnym wykształceniem, mieszkających zarówno w dużych miastach, jak i na wsi. Trzeba pamiętać zarówno o tych korzystających na co dzień z nowych technologii, jak i tych bez kompetencji cyfrowych. Pewnych trudniejszych słów nie uda się uniknąć (to przecież materia urzędowa!), ale trzeba je po prostu wyjaśniać. Co najważniejsze, mObywatel nie jest nastawiony na sprzedaż produktów – nie ma w nim zatem marketingowych treści. Są za to ważne informacje – także te, które mogą zostać odebrane negatywnie. Jednak aplikacja ma jasną misję: nie przekonywać czy reklamować, a informować i wyjaśniać.
A propos aplikacji – to zespół upraszczający komunikację w ING, Paweł Szczepaniec i Marcin Grocki, przedstawił nową wersję Prostomatu. To aplikacja, dzięki której pracownicy banku mogą upraszczać swoje teksty automatycznie. Nowa wersja nie tylko mierzy teksty zgodnie z zasadami prostego języka, ale podpowiada, czy komunikat jest zgodny z tzw. głosem marki.
Językowej otwartości potrzebujemy nie tylko w specjalistycznych kontaktach z urzędami i instytucjami. Zasady prostego języka warto też wdrażać w naszej codzienności, wobec siebie nawzajem.
Materiał przygotowany przez ING Bank Śląski S.A.