Na internetowej stronie parafii jest komunikat, że przed wizytą księdza należy przygotować stół nakryty białym obrusem, krzyż, dwie świece, wodę święconą, Pismo Święte, a w domach, gdzie są dzieci i młodzież – ich zeszyty do religii, ćwiczenia i obrazki niedzielne. Obrazki trzeba spakować w etui, a na wierzchu napisać ich liczbę.
– Bo nasze dzieci chodzą do kościoła po kartki – tłumaczy pani A. – Po mszy ksiądz rozdaje obrazki i to jest dowód, że dziecko wzięło udział. Jak obrazków jest za mało, może nie dopuścić do Pierwszej Komunii albo bierzmowania. A tego się każdy boi.
Dla dorosłych członkowie rady parafialnej roznoszą koperty na ofiarę, które należy podpisać (nazwisko rodziny i adres) i podczas mszy złożyć na tacę. Proboszcz przypomina o piątym przykazaniu kościelnym, które każe troszczyć się o potrzeby wspólnoty kościoła. A lista potrzeb jest długa: na seminarium duchowne, kurię diecezjalną, dom księży emerytów. Parafii też niezbędnie potrzeba kolejnych darów serca: na nową posadzkę (17 tys. zł), na kratę oddzielającą nawę główną od kaplicy i ołtarz – witraż adoracyjny (30 tys. zł), dodatkowo relikwiarz, oświetlenie ołtarza, monstrancję, remont chrzcielnicy i organów. Na te ostatnie trzeba 60 tys. zł. Jak się nie znajdą, organy zamilkną, ostrzega proboszcz.
Ksiądz lubi liczby. W wywieszonym koło kościoła ogłoszeniu, w którym przeprasza wiernych za opóźnienia w kolędzie, bo się przeziębił w nieogrzewanym kościele po sąsiedzku, dodaje, że ostatni rachunek za prąd wyniósł 1948 zł.
– Ciągnie z ludzi na wszelkie sposoby. Ja się z ambony dowiedziałam, że mamy jakiś kredyt do spłacenia, zaciągnięty przez parafię. Wściekłam się, ba mam własne kredyty – mówi pani B. – Można oczywiście włożyć do koperty mniej i się nie podpisać, ale to mała wieś.