Popularne staje się w Polsce poszukiwanie żydowskich korzeni, odkrywanie żydowskiej kultury, historii i religii. Jedni odpowiadają sobie na pytanie życia: kim jestem? Inni tylko zanurzą się w modzie na żydowskość, czekając, aż nadejdzie inna.
Opowiada Bartek, student szkoły aktorskiej: kolega znany niegdyś z imprezowości zaskoczył wszystkich prośbą, by do niego nie dzwonić w piątkowe wieczory i przez całe soboty. Nie będzie odbierał telefonów, nie otworzy drzwi, gdyby ktoś przyszedł. Powodem przemiany są świeżo odkryte przez kolegę korzenie żydowskie; słowem, przechodzi na judaizm i koszerną kuchnię. Sprawa rozniosła się po szkole, kolega zaimponował zwłaszcza dziewczynom. Z wyglądu uduchowił się i spoważniał, stał się jakby więcej wiedzący. Bartek poproszony przez dziennikarza o kontakt z tym kolegą wraca z odmową: jego wiara nie jest na sprzedaż, jest osobista.
Spis powszechny z 2002 r. przyniósł oficjalną liczbę Żydów w Polsce – 1,1 tys. Nie odpowiadało to prawdzie, pokazywało raczej wyobrażenie o kraju, jakie mieli wtedy ludzie o żydowskich korzeniach – w tym samym czasie ponad 3 tys. osób należało do organizacji żydowskich, ale publicznie nie przyznawało się do pochodzenia. Mówiło się, że to starsze pokolenie, które „weszło do szafy” po kierowanych przez władze państwa antyżydowskich szykanach i wypędzeniach z marca 1968 r.
W spisie z 2011 r. już 7 tys. osób określiło się jako Żydzi. Prawdziwa liczba Żydów w Polsce jest nieznana, różne źródła podają od 20 do 100 tys. – to szacunki zależne od optymizmu mówiących i kogo za Żyda uważają. Pewne jest natomiast, że takiego renesansu zainteresowania żydowskością jak obecnie Polska jeszcze w swojej historii nie przeżywała.