Podjęta przez ministra w minionym tygodniu kolejna próba poważnej dyskusji również skończyła się niepowodzeniem, bo gdy miał już wejść do telewizyjnego studia, ostrzeżono go, że nie będzie w nim sam, tylko z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem. Rozczarowany tym faktem minister obraził się i opuścił gmach telewizji. Uznał widocznie, że poważna dyskusja wymaga warunków, w których przypadkowe osoby trzecie nie wtrącają swoich trzech groszy, a najlepiej w ogóle ich nie ma. Trudno się dziwić, że minister Dorn najbardziej lubi dyskusje, w których jest jedynym dyskutantem, gdyż tylko taka sytuacja gwarantuje poziom debaty.
Według Dorna w dzisiejszych czasach merytoryczna debata umiera, a winne temu są panoszące się w mediach wykształciuchy.
Wykształciuch panoszy się i chełpi swoim oczytanym prostactwem. Kiedy się z wykształciuchem rozmawia, świerzbi ręka i pojawiają się myśli o tym, żeby go wziąć w kamasze, aby udowodnić mu, że się myli. Nie ma się co oszukiwać, tylko twarde, merytoryczne argumenty mogą do niego dotrzeć. Kiedy na przejściu granicznym posłowi Zawiszy, z wykształcenia filozofowi, jakiś wykształciuch zajechał drogę, wpychając się przed niego do kolejki, poseł także zareagował merytorycznie – wysiadł z samochodu i sieknął go z karata w papę tak, że mu grzywka opadła, czym dobitnie potwierdził, że racja jest po jego stronie.
Niech każdy wykształciuch wie, że bywają sytuacje, w których człowiek kulturalny sztukę słowa musi zastąpić sztukami walki.