Poprzedni felieton „Co jest za tym drutem?” kończył się zapowiedzią: „Propaganda ze strony tzw. dobrej zmiany związana z wydarzeniami na granicy polsko-białoruskiej będzie tematem kolejnego felietonu”. Słowa te napisałem przed rozporządzeniem prezydenta o stanie wyjątkowym 2 września i zatwierdzonym przez Sejm cztery dni później. Debata, łącznie z sejmową, o sytuacji w rejonie przygranicznym nie przyniosła w zasadzie nic nowego. Rządowi oficjele nadal rozprawiają o rosnącym zagrożeniu z powodu możliwego napływu migrantów przez granicę i manewrów Zapad-21, co zostało dodatkowo podgrzane przerzuceniem 4 tys. polskich żołnierzy na wschód.
Stan wyjątkowy. Pic czy zagrożenie?
Autorem tytułowego aforyzmu jest osoba o pseudonimie „wdech”. Sentencja wprawdzie pochodzi sprzed sześciu lat i nie wiadomo, czego dotyczyła (niewykluczone, że ówczesnych migrantów), ale jest wyjątkowo trafna w kontekście tego, co dzieje się w Usnarzu Górnym, zwłaszcza że siły mające naruszyć święte terytorium polskie wzmocniły się o dwie osoby – jedni (spod znaku zdradzieckich mord) utrzymują, że to kobiety, a inni (powiedzmy: inspirowani przez TVP(Dez)Info i p. Wąsika), że to mężczyźni, być może „młodzi, w wieku poborowym, silni”.
Ponadto funkcjonariusze Straży Granicznej informują o słyszanych wybuchach za granicą i dostarczaniu koczującym migrantom „towaru” (w tym jedzenia i picia).