Kilka dni po ujawnieniu śmierci Izy z Pszczyny w mediach społecznościowych pojawia się wpis: „Wrocław, szpital na ul. Borowskiej. Znajoma w piątym miesiącu ciąży, wczoraj odeszły jej wody. Lekarze czekają, aż dostanie wstrząsu septycznego, żeby móc ją ratować. SMS od siostry do rodziny”.
Prof. Mariusz Zimmer, szef ginekologii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu i prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, odpisuje na pytanie, czy to prawda: „Media już szaleją. A pacjentka płacze, że siostra z koleżanką ją ujawniły. Fake news, niedźwiedzia przysługa, chyba Pszczyna daje niepożądane działania uboczne. U mnie są dwie takie pacjentki, które mają odpływanie wód w 22. tygodniu. Chcą mieć dziecko i walczą o nie z szansą na powodzenie. Trzeba nam zaufać. Takie jest typowe postępowanie. One drżą o swoje życie, a tu potrzebny jest spokój i zaufanie do medyków”.
Położnictwo z prokuratorem za plecami
Kilka godzin wcześniej prezes PTGiP nie krył, że od ogłoszenia decyzji Trybunału Julii Przyłębskiej z 2020 r. przepowiednia, że będzie źle, się sprawdziła. – Każdy z nas od tego czasu obciążony jest ryzykiem odpowiedzialności karnej. Ja nie mówię o odpowiedzialności medycznej, bo ta jest wpisana w nasz zawód. Mówię o traktowaniu nas jak pospolitych przestępców, potencjalnych morderców. To jest oburzające, a przede wszystkim paraliżujące w wielu sytuacjach, jeśli chodzi o wykorzystywanie wszystkich możliwości wynikających z postępu medycyny – mówi prof.