Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Polski Ład i podwyżki zatapiają firmy, szpitale, szkoły

Na podwyżki narzekają domy pomocy społecznej i samorządy, które utrzymują żłobki, przedszkola i szkoły. Na podwyżki narzekają domy pomocy społecznej i samorządy, które utrzymują żłobki, przedszkola i szkoły. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Kilkaset procent podwyżki za gaz, do tego dotkliwy wzrost cen prądu stawiają na porządku dziennym pytanie o to, jak przetrwać ten rok. Jedno jest pewne: czeka nas zaciskanie pasa.

Przetrwaliśmy komunę i przełom ustrojowy, a kładzie nas na łopatki Polski Ład – mówi Magdalena Małyszka, współwłaścicielka prawie 70-letniej „Piekarni Małyszka” w Szczecinie.

Polski Ład to dla niej synonim obecnych kłopotów: rosnącej inflacji i bałaganu w podatkach, ale przede wszystkim podwyżek cen gazu i energii elektrycznej. O ich porażającej skali i wynikających z tego zagrożeniach mówią reporterowi „Polityki” szefowie firm i samorządowcy, eksperci i menedżerowie szpitali.

Szpitale też dostają po kieszeni

W zeszłym roku szpital wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim na 600 m kw. utworzył dzienny oddział chemioterapii: 32 stanowiska, trzy gabinety lekarskie, dwa zabiegowe, poczekalnię dla 50 pacjentów. Gdy dostają chemię, korzystają z konsoli przy fotelach, każda ma gniazda na słuchawki i do zasilania komórek, uchwyty na tablet czy smartfon. W trakcie kilkugodzinnego zabiegu, na który przychodzą kilka razy w tygodniu, mogą też oglądać telewizję na kilku ekranach. Widać i słychać, że czują się tu komfortowo, a „obłożenie” dzień w dzień jest pełne. Szpital zbudował też poczekalnię przy izbie przyjęć. Wcześniej pacjenci tłoczyli się w ciasnych pomieszczeniach i na korytarzach. – Wszystko to kosztowało nas prawie 9 mln zł. Tyle samo dostaliśmy podwyżki na ten rok za gaz i prąd. Ręce opadają – mówi wiceprezes lecznicy Robert Surowiec. Energia podrożała tu o 200 proc., gaz o 300, a szpital, niczym zwykły śmiertelnik, dostaje też po kieszeni z powodu inflacji, bo np.

Reklama