Z wiekiem lepiej
Przewodnik „Polityki”. Jak się zdrowo starzeć, ile robić kroków. Lepiej zacznij od razu
Wyobraź sobie, że masz 94 lata i każdego ranka zawijasz w serwetkę kawałek ciasta, który zanosisz ukochanej. Jest o rok młodsza, ale z powodu demencji i innych chorób mieszka nieopodal w domu opieki – bo nie byłbyś w stanie sam zająć się wszystkimi jej potrzebami. Podobnie jak miliony par, Fred i Betty Schlissel, bohaterowie niedawnego artykułu w „The Wall Street Journal”, zestarzeli się chronologicznie, ale nie tak samo fizycznie i psychicznie. Betty zmaga się z otępieniem, za to Fred ma wciąż jasny umysł i dość sił, by najlepiej jak potrafi troszczyć się o swoją żonę po 70 latach małżeństwa.
To nie jest obraz starości, jaki serwują nam filmy o zniedołężniałych seniorach, ani wizja pełna bólu i cierpienia, którą wielu podświadomie przyjmuje za pewnik. Schyłek życia nie musi być taki. Może być okresem łagodnego zmierzchu, nie zaś gwałtownego upadku wskutek słabnących mięśni i utraty pamięci, która przypomina okno z matową szybą. Pisarz Julian Barnes porównał kiedyś starość do nieznanego kontynentu, którego nikt nie chce odwiedzić, choć wszyscy zmierzamy w jego stronę. Ale przecież są wokół nas tacy, którzy nauczyli się na nim żyć – jak właśnie Fred Schlissel, stulatkowie z wyspy Okinawa albo pewien emerytowany nauczyciel ze szwedzkiego dokumentu „Ostatnia podróż”. Ale o tym później.
Pytanie brzmi: jak to zrobili, że nie tracąc kontaktu z rzeczywistością ani radości życia, z podniesioną głową faktycznie odchodzą po ludzku – aktywnie, bezpiecznie i z poczuciem sensu. W czym tkwi ich tajemnica, czy kryje się za tym coś więcej niż banalne „jedz zdrowo i ruszaj się”?
Dieta i ruch
W ostatnich latach naukowcy rozebrali długowieczność na czynniki pierwsze. Rozłożyli geny, prześwietlili mitochondria, zbadali tryb życia stulatków z Okinawy, Kalabrii i Sardynii, dochodząc do jednej konkluzji: to skomplikowane.