Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Miesiąc od decyzji TSUE ws. małżeństw LGBT+. Rząd Tuska nadal „kreśli granice”

W pierwszy dzień świąt mija miesiąc od wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Polki i Polacy są gotowi na uznanie zawartych za granicą queerowych małżeństw. W pierwszy dzień świąt mija miesiąc od wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Polki i Polacy są gotowi na uznanie zawartych za granicą queerowych małżeństw. Robert V. Ruggiero / Unsplash
W pierwszy dzień świąt mija miesiąc od wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Polki i Polacy są gotowi na uznanie zawartych za granicą queerowych małżeństw. Koalicja 15 października – chyba niekoniecznie.

Cztery tygodnie temu sędziowie TSUE orzekli, że Polska musi respektować zawierane na terenie wspólnoty śluby par jednopłciowych. Dla PiS i Konfederacji był to kolejny dowód na „niedopuszczalną ingerencję Unii w sprawy krajowe”, dla lewicy – akt dziejowej sprawiedliwości. Koalicja Obywatelska znalazła się natomiast w kłopotliwym szpagacie – premier niby podkreślał, że UE nie może nam niczego narzucić, ale jednocześnie zapowiedział prace nad usunięciem uchybień.

Da się je zażegnać łatwo, wystarczy, że:

• wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski poprawi błąd systemu informatycznego, który uniemożliwia urzędom stanu cywilnego transkrypcję aktu ślubu osób tej samej płci.
• minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński dokona drobnej korekty we wzorach krajowych dokumentów.
• minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zadba o wdrożenie unijnego orzeczenia do krajowego porządku prawnego.

Żadne z tych działań nie wymaga ani zgody Sejmu i Senatu, ani podpisu prezydenta. Każde potrzebuje natomiast politycznej woli. Ale rząd wydaje się bardziej zajęty programem „współlokator plus” – jak społeczność LGBTQIA+ ochrzciła ustawę o statusie osoby najbliższej, którą Karol Nawrocki zapewne zawetuje. Niedawno lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz zaproponował, by jeszcze bardziej okroić ten projekt, ale pomysł na roczny „okres próbny” biedazwiązków partnerskich upadł podczas posiedzenia rządu.

KO „zastosuje się”, ale „kreśli granice”

Do pracy nad implementacją unijnego wyroku wzywa ministrów ok. 3 tys. obywateli i obywatelek, którzy w ramach akcji stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza wysłali do ministrów listy. Naciski na rząd Tuska wywierają także samorządowcy; jako pierwsza zabrała w temacie głos Beata Moskal-Słaniewska, lewicowa burmistrzyni Świdnicy. „To nie jest żadne narzucanie. Wchodząc do Unii Europejskiej, dobrowolnie przyjęliśmy obowiązek respektowania wyroków TSUE. Zgodziliśmy się na takie zasady, więc powinniśmy ich przestrzegać” – napomniała.

Potem poszło już z górki. Gotowość do wdrożenia wyroku zadeklarowała Warszawa, Rada Miasta Wrocławia opowiedziała się za jak najszybszym umożliwieniem USC transkrypcji zagranicznych aktów ślubu (dodatkowe ponaglenie wystosowała Wrocławska Rada ds. Równego Traktowania). Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski wysłał w tej sprawie list do ministra Kierwińskiego, a radni Sosnowca zaapelowali do szefa MSWiA o „intensyfikację działań” nad rozporządzeniem.

Adresat nie pozostaje na te apele głuchy, choć, twierdzi, rozporządzenie byłoby „bardzo nieefektywne w tym zakresie”. Jak przyznał na konferencji prasowej Kierwiński: „Zastosujemy się do wyroku TSUE, natomiast drogę do stosownych rozwiązań prawnych dopiero kreślimy. Pracuje zespół, w którym zasiadają MSWiA, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, przedstawiciel ministra spraw zagranicznych i minister sprawiedliwości. Znajdziemy sposób doprecyzowania tych rozwiązań tak, by umożliwić transkrypcję osobom, które zawarły związek małżeński jednopłciowy, bo żyły w innym państwie europejskim”.

Diabeł tkwi w szczegółach: Kierwiński podkreśla, że mowa o osobach, które „żyły w innym państwie europejskim”, Żurek obiecuje tropić „weekendowe małżeństwa”, z kolei rzecznik rządu Adam Szłapka podkreśla: „nie chodzi o takie osoby, które pojechały [za granicę], zawarły związek małżeński i wracają, tylko o takie, które tam mieszkały”.

Rząd mówi więc otwartym tekstem, że owszem, wykona wyrok TSUE, ale uzna status jedynie tych małżeństw jednopłciowych, które przebywały poza krajem dostatecznie długo (a co znaczy „dostatecznie długo” – to już Polska sobie arbitralnie zdefiniuje). Szczegółów nadal brak, choć mieliśmy je poznać na początku grudnia.

Czytaj też: „Związki partnerskie są dla nas upokarzające”. Nie będzie ślubów, będzie protest

Polska pęknięta na pół

Tuż przed świętami wypowiedziała się także opinia publiczna. Z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” dowiadujemy się, że w temacie wyroku TSUE społeczeństwo podzieliło się na dwie połowy – 48,9 proc. z nas popiera transkrypcję queerowych ślubów, przeciwnego zdania jest aż 44,1 proc. współobywateli (zdania nie ma 7 proc.).

Za respektowaniem unijnego prawa zgodnie opowiadają się elektoraty Lewicy (99 proc.), KO (84 proc.) oraz Trzeciej Drogi (80 proc.). „Zdecydowanie najniższe poparcie dla takich związków mają osoby, które oddały swój głos na Prawo i Sprawiedliwość – to zaledwie 1 proc. wyborców” – konstatuje „Rzeczpospolita”.

Być może zresztą w gronie sympatyków PiS nachodzi na siebie kilka różnych resentymentów? Z badania United Surveys dla Wirtualnej Polski wiemy, że 24,7 proc. respondentów popiera rozpoczęcie procedury polexitu, a przodują wśród nich nie konfederaci, lecz wyborcy partii Jarosława Kaczyńskiego; opuszczenia Unii chce niemal połowa (!) z nich (a co trzeci sympatyk ugrupowania pragnie tego „zdecydowanie”). Wyrok TSUE to zaś kolejny przykład „unijnego dyktatu” i jeszcze jedna „próba zniszczenia instytucji rodziny”.

Słuchaj też: Czy TSUE pomoże mężczyznom wychodzić za mąż? I jak być w Sejmie idealistą. Mówi Dorota Łoboda

Zgodna homofobia w podzielonym PiS

Ostatnio można odnieść wrażenie, że PiS zajmuje się głównie sobą; o sukcesję po prezesie coraz śmielej rywalizują frakcje „maślarzy” Jakiego i Czarnka oraz skupionych wokół Morawieckiego „harcerzy”. Ci pierwsi opowiadają się za zaostrzeniem kursu, by odebrać tlen obu Konfederacjom, ci drudzy postulują marsz w kierunku centrum. Choć jednak w łonie partii trwa spór o pryncypia, akurat w sprzeciwie względem orzeczenia trybunału w Luksemburgu panuje pełna zgodność.

Dowodem konferencja Morawieckiego z początku grudnia, na której były premier pytał, kto dał „tym sędziom” prawo do decydowania o kształcie polskiej rodziny. „Ręce precz od polskich dzieci!” – grzmiał, choć oczywiście nikt nie wyciąga rąk w stronę krajowej dziatwy, TSUE nakazuje tylko (i aż), by Polska respektowała unijne prawo do swobodnego przepływu osób (z którego po akcesji tak ochoczo korzystaliśmy). Mimo to Morawiecki nazywa takie działanie „bezwstydną, bezczelną ingerencją w polski porządek prawny”.

Jego krytyka wydaje się rytualna i nieszczera, zwłaszcza że jej autor – bankier wykształcony w Niemczech i Szwajcarii – nigdy nie przodował w partyjnej nagonce na osoby LGBTQIA+. Niewykluczone, że były premier gra w zupełnie inną grę: publiczny sprzeciw wobec Unii (z której wyjść chce, przypomnę, połowa wyborców PiS) wydaje się niezłym sposobem na danie odporu partyjnym radykałom. Ci publicznie oskarżają Morawieckiego o zbytnią uległość względem UE, jaką miał wykazywać w czasie swojego premierostwa.

W toku dyskusji nad orzeczeniem TSUE i rządową ustawą o statusie osoby najbliższej głos zabrał także episkopat. Brzmi on jednak słabiej niż w poprzednich latach, wręcz anemicznie. Rada KEP ds. rodziny przypomniała, że „szczególną wartość ma małżeństwo kobiety i mężczyzny. (...) Taki związek, zakorzeniony w różnicy i komplementarności kobiety i mężczyzny, stanowi fundament rodziny oraz miejsce przyjęcia i przekazywania życia”. W jednym należy się z biskupami zgodzić: „troska o życie rodzinne nie jest kwestią sentymentu ani tradycji, lecz aktem odpowiedzialności za przyszłość Polski i Europy”. Wątpliwe jednak, by mieli na myśli również troskę o tęczowe rodziny.

Czytaj też: Awantura o wyrok TSUE. To nie jest debata prawnicza

Bez świątecznego cudu

Miesiąc od przełomowego wyroku TSUE nadal nie ma więc pewności, w jakim zakresie Polska zamierza go zrealizować. Pewne jest, że pod względem respektowania praw LGBTQIA+ siedzimy dziś w oślej ławce UE – równość małżeńską wprowadziło dotychczas 16 krajów wspólnoty, a w kolejnych sześciu funkcjonują związki partnerskie. Polska to jeden z raptem czterech członków UE – obok prorosyjskich Słowacji i Czech oraz protrumpowskich Włoszech – w których osoby LGBTQIA+ nie mogą nijak sformalizować swoich relacji.

Dla premiera, który przez lata był przewodniczącym Rady Europejskiej, realizacja postanowień unijnego trybunału powinna być punktem honoru, zwłaszcza że wielokrotnie krytykował on za ignorowanie wyroków TSUE swoich poprzedników. Queerowa społeczność wydaje się nie ufać rządowi i przygotowuje się na dalszą walkę o swoje prawa.

Jeden z okładkowych bohaterów „Repliki” oferuje osobom chcącym zawrzeć małżeństwo w Wiedniu tłumaczenie potrzebnych dokumentów za symboliczną złotówkę (sam pobrał się stolicy Austrii w tym roku, po, bagatela, 47 latach wspólnego pożycia). Miłość Nie Wyklucza organizuje konsultacje dla osób, które chcą wnioskować o transkrypcje swoich małżeństw, z kolei Kampania Przeciw Homofobii oferuje bezpłatną pomoc dla tych par, którym urząd odmówi uznania związku. Cudów nie ma (również tych świątecznych), a tęczowe rodziny nie spodziewają się od liberałów żadnych prezentów.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną