Jej autor wystąpił już do MEN z wnioskiem, by pozycję tę zakwalifikować jako lekturę uzupełniającą w liceach. Ale mało kto wie, że w cieniu tej hałaśliwie promowanej inicjatywy powstał, bodaj czy nie bardziej interesujący, „Mój Biało-Czerwony Elementarz” – poradnik dla wkraczających w dorosłe życie młodych o orientacji narodowej.
Jak wiadomo, narodowcy i narodówki są dziś w każdej szkole, pilnie poszukując wiedzy o swojej orientacji. Znajdą ją bez trudu właśnie w „Moim Biało-Czerwonym Elementarzu” – podaną w przystępnej formie, urozmaiconą fotografiami, poradami lekarza i ciekawą infografiką. Książka doradza młodym ludziom, co mają zrobić, gdy zorientują się, że są narodowcami, i jak powiedzieć o tym rodzicom. Daje także odpowiedź na pytanie, czy bycie narodowcem-gejem to zboczenie czy tylko zaburzenie emocjonalne oraz, na ile związek dwóch narodowców jest związkiem naturalnym i co się z niego może urodzić?
Elementarz porusza szalenie istotne kwestie moralne: czy prawdziwy narodowiec powinien dążyć do zbliżenia z anarchistą, jak często i z jakich pozycji? Czy powinno się praktykować idee narodowe przed ślubem i jak się w trakcie tego zabezpieczać? Autorzy dostarczają cennych informacji praktycznych na bardzo delikatne tematy, np. jak w trakcie przypadkowych kontaktów uniknąć zarażenia ideologią liberalno-lewicową i gdzie najłatwiej się zarazić? Jak zachowywać się wobec przedstawicieli zupełnie odmiennych kultur – gejów, policjantów, osób pochodzenia afrykańskiego (książka zawiera zbiór najczęściej używanych przy takich okazjach zwrotów grzecznościowych w języku polskim i niemieckim). Przez prawników wyjaśniona zostaje kwestia, czy narodowiec może dziedziczyć po innym narodowcu i co konkretnie może być przedmiotem takiego dziedzictwa?
Zdaniem specjalistów, książka stanowi cenną lekturę uświadamiającą i doskonale trafia w swój czas. Zwłaszcza że coraz więcej młodych ludzi, którzy dostrzegli u siebie orientację narodową i nie potrafią się jej oprzeć, popada w depresję na myśl o tym, że mogliby być podobni do Romana Giertycha. „Boję się, w żadnym razie nie chciałbym tak wyglądać. Jakiekolwiek podobieństwo do Romana Giertycha byłoby dla mnie tragedią osobistą” – wyznaje cytowany w elementarzu Robert z Kraśnika. Autorzy pocieszają, że mężczyzna o orientacji narodowej wcale nie musi wyglądać jak Roman Giertych, gdyż równie dobrze może przypominać Zygmunta Wrzodaka czy Wojciecha Wierzejskiego.
Niestety, odmienna orientacja coraz częściej wywołuje konflikty i nieporozumienia w stałych związkach. „Mój chłopak jest lewicowym liberałem pokumanym z LiD i z tego powodu stosunki między nami są rzadkie, na dodatek bolesne i poniżające. W ich trakcie on bywa brutalny, traktuje mnie jak kompletną idiotkę” – mówi przyznająca się do orientacji narodowej Sandra z Kielc.
Autorzy elementarza apelują, żeby ludzi o orientacji narodowej nie przekreślać, nie budować wokół nich muru, gdyż mimo klęski LPR w wyborach są oni takimi samymi ludźmi jak my.
Nic dziwnego, że „Mój Biało-Czerwony Elementarz” już zdobył sobie potężne grono przeciwników o innej – wiadomo jakiej – orientacji. Dążą oni do zakazania promocji elementarza w placówkach szkolnych. – Historia pokazuje, do czego doprowadził w przeszłości brak zdecydowania wobec ludzi tej orientacji. Zaczyna się od książki, a skończy na żądaniu prawa do ślubów i adopcji dzieci – przestrzegają.