Gdy przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen, „premier Europy”, jeszcze dość enigmatycznie skrytykowała „ustawy wyjątkowe” w niektórych krajach członkowskich, podkreślając zarazem znaczenie wolnych mediów, spotkała się z reprymendą we własnym kraju. Monachijska „Süddeutsche Zeitung” oburza się, że nie wymieniła Węgier i Polski jako tych krajów, „które pod płaszczykiem zwalczania pandemii ograniczają demokrację, jawnie zdradzając wartości europejskie”. Von der Leyen jako „strażniczka traktatów” jest władna wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości UE z wnioskiem o zbadanie łamania unijnego prawa. Tymczasem węgierskie ustawy wyjątkowe pozwalają Viktorowi Orbánowi na czas nieokreślony zawiesić parlament, czyli wprowadzić dyktaturę. Natomiast zmiana ordynacji w Polsce uniemożliwia przeprowadzenie uczciwych wyborów prezydenckich.
Edit Zgut: Orbán dzięki wirusowi zyskuje jeszcze więcej władzy
Młyny TSUE mielą
Młyny unijnej sprawiedliwości są nierychliwe, ale mielą. Dzisiejsza „Frankfurter Allgemeine” omawia werdykt Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczący odmowy Węgier, Polski i Czech przyjęcia uzgodnionych w 2015 r. kwot uchodźców. Było to złamanie prawa. Kara jeszcze nie jest orzeczona, ale miecz Damoklesa zawisł – akurat w czasach epidemii, kiedy to także nasze kraje będą skazane na solidarność i pomoc unijną.