Niespodziewane zwolnienie kard. Giovanniego Angelo Becciu ze stanowiska prefekta watykańskiej Kongregacji ds. Świętych i odebranie mu przez papieża Franciszka wszelkich praw i przywilejów księcia Kościoła odbiło się szerokim echem zarówno w kręgach kościelnych, jak i finansowych. W latach 2011–18 jako Substytut ds. ogólnych w Sekretariacie Stanu abp Becciu kierował watykańską „radą ministrów”, dysponował pieniędzmi, a także decydował o przeznaczeniu kwot przekazywanych przez wiernych i diecezje jako tzw. świętopietrze.
„Nie mogę dłużej darzyć cię zaufaniem” – powiedział Becciu Franciszek na trwającej 20 minut audiencji w domu św. Marty w czwartek 24 września.
„Zawsze byłem wierny papieżowi, za którego dziś także gotów jestem oddać życie” – oświadczył ekskardynał następnego dnia po dymisji, podczas (fakt zupełnie bez precedensu) zorganizowanej naprędce konferencji prasowej. Spotkanie odbyło się przed południem, a więc w wygodnej dla dziennikarzy porze, w siedzibie jednego z żeńskich zgromadzeń zakonnych przy Viale Vaticano, ulicy biegnącej wzdłuż kolumnady na Placu św. Piotra.
Czytaj też: Watykan pod kreską. Papież i kuria muszą oszczędzać
Kardynał i piwo ekologiczne
Wypowiadając się dla dziennikarzy, Becciu nie ukrywał, że zarzuty wysunięte przez papieża dotyczyły zleceń na usługi stolarskie w przedstawicielstwach Stolicy Apostolskiej w Afryce i na Kubie, zrealizowanych przez firmę jego brata Francesco, kiedy on sam był tam nuncjuszem.