Większość krajów UE należy jednocześnie do NATO, ale to domeną Unii pozostaje kwestia sankcji gospodarczych i ich twardego egzekwowania. Sama ich zapowiedź jest teraz dla Zachodu głównym środkiem odstraszania Rosji od inwazji na Ukrainę. W dodatku Europa jest znacznie mocniej powiązana gospodarczo z Rosją, więc to unijne restrykcje są kluczowe. Oznacza to jednak, że także Europa poniesie główne koszty kontrsankcji czy ograniczeń inwestycyjnych.
Zachód kontra Putin: to nie są ćwiczenia
Czym Zachód może uderzyć w Putina?
Do wprowadzenia sankcji, które musiałyby być znacznie ostrzejsze od tych z 2014 r. (rosyjska gospodarka jest odporniejsza), trzeba konsensusu 27 krajów Unii, ale na szczytach instytucji dominuje przekonanie, że nie będzie kłopotu z zaakceptowaniem powstającego teraz pakietu. Ani Waszyngton, ani Bruksela nie ujawniają jego konkretów.
– Dyskutuje się o sankcjach w różnych częściach UE. I raczej nie na piśmie, bo to na pewno wyciekłoby do mediów i byłoby bardzo szkodliwe. Atutem jest trzymanie Rosji w niepewności co do szczegółów sankcji, tak samo Rosja gra z nami niepewnością co do swoich ruchów wojskowych wokół Ukrainy – tłumaczy jeden z dyplomatów w Brukseli.
Jest dość prawdopodobne, że restrykcje uderzyłyby w możliwości refinansowania rosyjskiego długu publicznego, jeszcze mocniej ograniczyłyby dostęp dużych rosyjskich banków do zachodnich rynków kapitałowych, a także limitowały import wysoko rozwiniętych technologii (w tym opartych na amerykańskich półprzewodnikach).