Z twardą repliką Joe Bidena spotkały się sugestie Rosji, jakoby zaczynała wycofywać wojska znad granicy z Ukrainą, a Putin gotów był do dyplomatycznego rozwiązania kryzysu. We wtorkowym wystąpieniu w Białym Domu prezydent powiedział, że USA „nie zweryfikowały jeszcze”, czy Rosja przystąpiła do „częściowego wycofywania” swoich sił, jak to określa Putin i jego ekipa, ale przypomniał, że ponad 150 tys. żołnierzy nadal otacza Ukrainę, a „inwazja wciąż jest bardzo możliwa”. W ostatnich tygodniach Rosja stopniowo zwiększała liczbę wojsk, których początkowo było ok. 100 tys.
Czytaj też: Pull up, pull up! Dlaczego USA podniosły alert w sprawie Ukrainy
Biden: naszych zasad nie negocjujemy
Biden ponowił ofertę rozmów z Rosją, które doprowadziłyby do porozumienia „na piśmie” – co jest wyjściem naprzeciw Putinowi – ale zaznaczył, że w ewentualnych negocjacjach USA nie odstąpią od swoich podstawowych zasad, takich jak suwerenność państw, nienaruszalność ich granic i prawo do wyboru sojuszy wedle uznania.
Była to aluzja do głównego żądania Moskwy, aby USA i cały Zachód obiecały, że nie przyjmą nigdy Ukrainy do NATO i aby Sojusz wycofał swoje wojska i infrastrukturę z krajów przyjętych do niego po 1997 r., czyli m.in. z Polski. W odpowiedzi Waszyngton wysłał do Polski najpierw 1700 wojsk, a następnie zapowiedział przybycie jeszcze 3 tys. żołnierzy. We wtorkowym wystąpieniu Biden powtórzył też groźbę, że w razie inwazji nie dojdzie do uruchomienia gazociągu Nord Stream 2 i Rosję czekają surowe sankcje ekonomiczne.
Podkreślił poza tym, że Zachód jest zjednoczony w sprawie agresywnych poczynań przeciw Ukrainie, a w USA panuje ponadpartyjny konsensus co do polityki wobec Rosji.