Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

31. dzień wojny. Żegnaj Odesso! Czy Rosjanie odpuszczą?

Wojna w Ukrainie. Kolumna czołgów oznaczona symbolem „Z” rozciąga się na autostradzie Mariupol–Donieck. 23 marca 2022 r. Wojna w Ukrainie. Kolumna czołgów oznaczona symbolem „Z” rozciąga się na autostradzie Mariupol–Donieck. 23 marca 2022 r. Maksymilian Clarke / Forum
25 marca odbyła się w Moskwie bardzo dziwna konferencja prasowa, na której ogłoszono zakończenie „pierwszego etapu operacji specjalnej na Ukrainie”. Rosjanie między wierszami przyznali, że ponieśli sromotną klęskę.

Konferencja była zaiste nietypowa. Czy tak ważne dla kraju wydarzenie ogłosił sam Władimir Władimirowicz? Skądże znowu! Nie mógł tego zrobić też szef MON Sergiej Szojgu, bo podobno przytrafił mu się zawał serca. Myślałem, że z przepracowania, ale według Antona Geraszczenki (koordynatora biura ochrony biznesu w resorcie spraw wewnętrznych Ukrainy, deputowanego, człowieka dość poważnego i z reguły dobrze poinformowanego) dostał ataku, gdy omawiał z Putinem „sukcesy” operacji w Ukrainie. Jak by powiedział klasyk: to taki swoisty „zawrót głowy od sukcesów”. Domyślam się, że ciepłe słowa prezydenta mogły być bezpośrednią przyczyną zawału.

Ważnych informacji nie obwieszczał też szef Sztabu Generalnego SZ FR gen. armii Walerij Gierasimow ani nawet jego pierwszy zastępca gen. armii Rusłan Calikow. Konferencję prowadził szef Głównego Zarządu Operacyjnego (GOU) Sztabu Generalnego gen. płk Sergiej Rudskoj, a obok siedział rzecznik prasowy. Podsumujmy i przenieśmy to na nasz grunt, żeby lepiej zrozumieć. W Polsce szefem Sztabu Generalnego WP jest gen. Rajmund T. Andrzejczak i zapewne większość z Państwa o nim słyszała. Może ktoś nawet zna jego pierwszego zastępcę, mojego kolegę z promocji w Dęblinie gen. broni dr. pil. Tadeusza Mikutela. A wiecie, kto jest szefem Zarządu Planowania Użycia Sił Zbrojnych i Szkolenia (P3/P7), czyli, powiedzmy, zarządu operacyjnego? Powiem szczerze, sam musiałem sprawdzić. Jest nim gen. bryg. Arkadiusz Szkutnik. Czy wyobrażacie sobie, z całym szacunkiem dla generała, by to on ogłaszał sukces wojska w ważnej operacji wojennej?

Czytaj też: Putin ma plan i go realizuje. Nie chodzi o zdobycie Kijowa

To dla Rosji cios nie do zniesienia

Na konferencji pokazano mapę z położeniem wojsk. I tu kolejne zaskoczenie: okazuje się, że wszystko, o czym dotąd meldowało ministerstwo obrony Ukrainy, jest prawdą. Na mapie rosyjskiego Sztabu Generalnego pokazano najdalszy zasięg postępów wojsk, choć z niektórych rejonów zostały one już wyparte i zmuszone do wycofania się, ale to przyznanie się do totalnej porażki. Z mapy wyraźnie wynika, że nie zajęto ani nawet nie okrążono Kijowa czy Charkowa, a jedynym zdobytym miastem obwodowym (powiedzmy: wojewódzkim) jest Chersoń. Wojska nie są w stanie podbić nawet Czernihowa, Sum czy Siewierodoniecka. Mariupol oznaczono wprawdzie jako zdobyty, ale o tym Rosjanie wolą nie wspominać, bo to dla nich pod każdym względem bardzo wstydliwe miejsce.

Na konferencji ogłoszono, że osiągnięto pierwszy główny cel operacji specjalnej, czyli „wyzwolenie” terenów należących do uznanych przez Rosję dziwolągów: separatystycznych republik ługańskiej i donieckiej. Mówiono coś o redukcji potencjału militarnego Ukrainy, co rzekomo oznacza „rozbrojenie”. O redukcji własnego potencjału nikt nie wspomniał. A według zachodnich ocen ok. 20 batalionowych grup bojowych zostało kompletnie rozbitych i zredukowanych do zera. To jak trzy polskie dywizje (mamy cztery) i obie samodzielne brygady manewrowe. Żeby Państwo to dobrze zrozumieli: to jakbyśmy stracili jakieś 80 proc. stanu naszych wojsk lądowych. Nawet dla Rosji jest to cios nie do zniesienia. Podano też liczby: 1351 zabitych i 3825 rannych żołnierzy. Jak wynika z tego, co twierdzi ministerstwo obrony Ukrainy, te liczby trzeba by pomnożyć przez dziesięć. A według danych Amerykanów czy Brytyjczyków – przez pięć. Dane Rosjan z pewnością są zaniżone, ale i tak przyznano, że żołnierze giną, a straty są czterocyfrowe.

Czytaj też: Rosyjski okręt trafiony zatopiony

Odwrót z Chersonia

Rosjanie dostali pod Mikołajowem tęgie cięgi. Seria pancerno-zmechanizowanych kontrataków, może przy jakimś wsparciu lotnictwa (z tego, co wiem, przynajmniej śmigłowce nadal latają), zmusiła wroga do cofnięcia się do samego Chersonia. Na słynnym już lotnisku w Czarnobajewce rozmieszczono sztab Południowej Grupy Wojsk, operującej na zachód od Krymu 49. armii i na wschód od niego 58. armii.

Rosjanie trzymali wszystkie trzy, choć Ukraina wielokrotnie lotnisko atakowała, z dobrym skutkiem zresztą. Zabito tu już dwóch dowódców armii. 18 marca zginął gen. por. Andriej Mordwiczew, dowódca 8. Armii Gwardii (przypuszczalnie przyjechał na uzgodnienia), a 25 marca gen. por. Jakow Rieziancew, dowódca 49. armii. A zatem pomór dowódców wysokich szczebli trwa. Do tego kilka dni temu żołnierze 37. Budapeszteńskiej Brygady Zmechanizowanej Gwardii zabili własnego dowódcę płk. Jurija Miedwiediewa. Podobno został przejechany jakimś ciężkim pojazdem z powodu ciężkich strat, sięgających 60 proc. stanów wyjściowych brygady (zabitych, rannych, wziętych do niewoli i zaginionych).

Wracając do tematu głównego: wszystko wskazuje na to, że Rosjanie opuszczają Chersoń i wycofują się na południowo-wschodni brzeg Dniepru. Tutaj są znacznie bezpieczniejsi, chroni ich rzeka. A zatem – żegnaj Odesso! Koniec marzeń o zajęciu słynnego miasta. Rosjanie wycofują się też spod Nikopola i wracają na wschodnią stronę Dniepru. Najwyraźniej na całym południowym froncie przechodzą do obrony i w tym celu zajmują dogodne pozycje za osłoną szerokiej wody. Jedynym ich sukcesem będzie zapewne zdobycie sterty ruin, które niegdyś były miastem o nazwie Mariupol.

.Karolina Żelazińska/Polityka.

Czytaj też: Wojna a sprawa polska. W co wierzą przywódcy?

A więc: czy Rosjanie odpuszczą?

Moim zdaniem nie. Stanie się coś takiego jak w 2014 r. Raczej nie cofną się spod Kijowa ani Charkowa, chyba że zostaną wyrzuceni siłą. Najgorsze jest to, że jak im się da czas, to odtworzą siły, naprodukują sprzętu, wcielą do służby nowych żołnierzy. Czy staną się silniejsi? Raczej niespecjalnie. Gospodarka dołuje, na wiele stać ich nie będzie. Ale są uparci, beznadziejnie nie potrafią się przyznać do błędów.

Zapewne nie zmieni się ich mentalność. Historia bylejakości sięga w Rosji co najmniej stu lat. Nadal będą mieć byle jaką armię z byle jak wyszkolonymi żołnierzami, skorumpowanymi dowódcami, popsutym sprzętem bojowym. Za to zdolność do zadawania cierpień jest – niestety – ich mocną stroną.

Podejrzewam, że przejdą teraz wszędzie do obrony. Ukraińskie wojska odepchnęły ich od Browarów po wschodniej stronie Kijowa, walczą teraz w rejonie lotniska Hostomel. Nieco bardziej odepchnięto Rosjan też po wschodniej stronie Charkowa. Wygląda na to, że Rosjanie nie mają już serca, żeby walczyć. Do szeregów zapędzają ich tylko groźby dowódców i słynni kadyrowcy z oddziałów zaporowych.

Czytaj też: Łukaszenka jeszcze kluczy. A jeśli uderzy?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną