Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Ukraina jako pionek. Dlaczego media drukują narrację Putina?

Putin jako Lord Voldemord. Mural w Poznaniu Putin jako Lord Voldemord. Mural w Poznaniu Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl
To efekt źle rozumianego pluralizmu. Myślenie typu: jest już bardzo wiele głosów proukraińskich, pora przedstawić inny punkt widzenia – uważa prof. Ben Stanley, brytyjski politolog.

NORBERT FRĄTCZAK: „The Economist” wydrukował ostatnio artykuł Johna Mearsheimera, profesora nauk politycznych na uniwersytecie w Chicago. Temat: dlaczego Zachód ponosi główną odpowiedzialność za kryzys ukraiński. Pan uważa, że ponosi?
BEN STANLEY: Słowo „główną” odgrywa tu kluczową rolę. System polityki międzynarodowej skonstruowany jest tak, że to, co robi jedno mocarstwo, wpływa na inne mocarstwo. Co za tym idzie, podejmowane decyzje wiążą się – do pewnego stopnia – z odpowiedzialnością za nie. Nie zgadzam się jednak z tezą, że Zachód ponosi „główną” odpowiedzialność za wojnę w Ukrainie. Nie stworzył sytuacji, w której Putin musiał podjąć decyzje, które podjął. Wybór należał do niego.

Mearsheimer przyznaje co prawda, że to Putin rozpoczął wojnę i odpowiada za jej przebieg, uważa jednak, że Rosja została sprowokowana przez „lekkomyślną ekspansję NATO”.
Teza Mearsheimera jest zgodna ze stworzoną przez niego teorią zwaną realizmem ofensywnym. Zakłada ona, że rywalizacja między mocarstwami w celu zadbania o swoje interesy odbywa się z wykorzystaniem stref wpływu. Jeżeli jedno mocarstwo jest zbytnio zaangażowane w sferę wpływu innego mocarstwa, prowadzi to do konfliktu. W tym przypadku konflikt miała wywołać Ameryka próbująca włączyć do swojej strefy wpływu Ukrainę, która – zdaniem Putina – należy do rosyjskiej strefy wpływu. Tak przynajmniej tłumaczy to ta teoria.

Zdaniem politologa problemy zaczęły się w 2008 r. na szczycie NATO w Bukareszcie, gdy Bush forsował w Sojuszu, żeby Ukraina i Gruzja zostały jego członkami. Putin miał to odebrać jako egzystencjalne zagrożenie.
Myślenie Putina o polityce międzynarodowej w wielu miejscach pokrywa się z teorią Mearsheimera.

Reklama