Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Niemcy na cenzurowanym. Echa niedoszłej wizyty Steinmeiera w Kijowie

Frank-Walter Steinmeier w Warszawie Frank-Walter Steinmeier w Warszawie Jacek Szydłowski / Forum
Ukraińcy łagodzą ton i wysyłają do Niemiec pojednawcze sygnały, choć w broniącym się przed agresją kraju trwa dyskusja na temat relacji z Niemcami. W Berlinie spór o pomoc wojskową dla Kijowa zaczyna dzielić koalicję.

„Wyproszenie” prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera ze wspólnej z prezydentami Polski, Litwy, Łotwy i Estonii wizyty w Kijowie było błędem ukraińskiej dyplomacji. Witalij Kliczko – były mistrz świata w boksie, a obecnie mer ukraińskiej stolicy – natychmiast próbował ratować sytuację, pisząc na Twitterze, że Steinmeier jest mile widziany. Z kolei Andriej Drozda z 24tv przyznał, że „wyproszenie” niemieckiego przywódcy mogło być błędem, ale zarazem przypomniał ukraińskie pretensje, łącznie z tzw. planem Steinmeiera sprzed lat, który z frakcji ługańsko-donbaskiej w ukraińskim parlamencie uczyniłby piątą kolumnę rosyjskich interesów.

Czytaj też: „Rozumiejący Rosję i Putina” w Niemczech kajają się lub milczą

Ukraińcy łagodzą ton

Jurij Svets, były oficer radzieckiego wywiadu w USA, który 30 lat temu zmienił front i dziś jest w Waszyngtonie ekspertem od spraw rosyjskich i ukraińskich, nie krył oburzenia na krótkowzroczność Kijowa. „Odmowa zaproszenia Steinmeiera to gorzej niż błąd, to głupota, a może nawet zdrada w interesie Putina”, powiedział w jednej ze swoich 40-minutowych analiz militarnej, gospodarczej i politycznej sytuacji Ukrainy. Svets podejrzewał nawet doradców prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o dywersję. Kraj szykuje się do decydującej bitwy o Donieck i liczy się każda pomoc, tymczasem Kijów „wyprasza” prezydenta najsilniejszego państwa w Europie, który co prawda był entuzjastą współpracy z Rosją i rury bałtyckiej, ale też przyznał, że źle ocenił Putina.

Reklama