„Ogłoszenie częściowej mobilizacji było i gwałtowne, i przemyślane” – pisze w swoim komentarzu do orędzia Putina Tim Lester, analityk ds. polityki zagranicznej w CNN. Zauważa, że wystąpienie nałożyło się na próbę przeprowadzenia referendów w sprawie aneksji okupowanych terenów: pararepublik w Doniecku i Ługańsku, okolic Chersonia i Zaporoża. To absurdalny pomysł nawet z punktu widzenia Rosji, bo armię ma za słabą, by zapewnić płynny przebieg głosowania. Równie absurdalna, pisze Lester, jest wiara w to, że referendów chcą sami mieszkańcy, jak twierdzą władze w Moskwie.
CNN stawia tezę, że Putin chce zmienić charakter wojny z ofensywnej „specjalnej operacji” na defensywną misję obrony ojczyzny. Przy czym „ojczyzna” obejmuje okupowane terytoria na wschodzie Ukrainy. Stacja zauważa też, że zapowiedział obronę rosyjskiej ziemi „wszystkimi środkami, jakie ma do dyspozycji”, co ma przypomnieć o groźbie użycia arsenału nuklearnego. Cytuje również Anatola Lievena, dyrektora programu badań euroazjatyckich w Quincy Institute: „Putin próbuje przekonać Stany Zjednoczone i Europę do wzięcia na poważnie opcji pokojowego zakończenia konfliktu – w przeciwnym razie Rosja doprowadzi do dramatycznej eskalacji wojny”.
Putin przyznaje się do porażki
Szczegółową analizę przemówienia Putina zamieszcza Al-Dżazira. Stacja opublikowała przetłumaczone na angielski obszerne fragmenty, dzieląc je tematycznie. Podkreśla, że zmobilizowani do armii zostaną „tylko ci obywatele, którzy są obecnie rezerwistami, byli nimi lub mają doświadczenie w służbie wojskowej”. Niewielu to w samej Rosji uspokaja. Al-Dżazira sporo miejsca poświęca fragmentom orędzia motywującym żołnierzy do działań i chwalącym ich za walkę „na rozciągającej się na ponad 1000 km linii frontu”, gdzie stają naprzeciw „formacji neonazistowskich” i „całej wojskowej maszynerii Zachodu”.
Agencja Reutera zwraca uwagę na międzynarodowy odbiór wystąpienia Putina. Waszyngton odebrał jego słowa jako groźbę nuklearną, co zresztą znalazło odzwierciedlenie w wystąpieniu Joe Bidena na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. Podkreślił on, że „wojny nuklearnej nie da się wygrać”. Przemówienie było wyraziste i pełne deklaracji o utrzymaniu wsparcia dla ukraińskiego wojska. Równie dużo miejsca Biden poświęcił szkodom, które Putin wyrządza na świecie. W pierwszych słowach oskarżył go o łamanie Karty Narodów Zjednoczonych, podkreślając, że to skandaliczne, gdy stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ bezprawnie atakuje swojego sąsiada. Reuters podkreśla, że centralna rola Ukrainy w przemówieniu Bidena była znana od dawna, prezydent zaskoczył jednak ostrością ataku pod adresem Putina.
Znacznie bardziej stonowana, zauważa Reuters, była reakcja prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Decyzję o częściowej mobilizacji nazwał „błędem”, alarmując, że „doprowadzi do pogłębienia rosyjskiej izolacji”. Zaapelował, by „wszystkie mocarstwa nuklearne zachowywały się teraz odpowiedzialnie”. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i nowa premier Wielkiej Brytanii Liz Truss nazwały ruch rosyjskiego przywódcy „dowodem słabości” i zapewniły, że będą wspierać Ukrainę „tak długo, jak będzie to konieczne”.
Czytaj też: Kreml płaci miliony, by rozsadzić Zachód od środka. Jak to działa?
„Osiem miesięcy po wybuchu wojny mit prostej operacji wojskowej w Ukrainie ostatecznie upadł” – komentuje z kolej francuski dziennik „Le Monde”. Gazeta zauważa, że Putin planował swój ruch, o czym świadczy m.in. uchwalona 19 września ustawa o rezerwie wojskowej, wprowadzająca karę trzech lat więzienia dla każdego, kto odmówi służby. Według francuskich dziennikarzy Rosja w ten sposób „przyznaje się do porażki”. Wprawdzie bardziej ofensywnie nastawieni politycy na zapleczu Putina domagali się eskalacji od wielu tygodni, ale trudno uznać to za coś innego niż dowód kłopotów rosyjskiej armii.
Rosjanie uciekają przed mobilizacją
„Washington Post” zwraca natomiast uwagę, że zmobilizowanie 300 tys. osób będzie dla Rosji olbrzymim wyzwaniem logistycznym. Chodzi o zarządzanie nimi, przygotowanie zaplecza, wyszkolenie, zaopatrzenie w sprzęt – te problemy ma już regularna armia. Chociażby dlatego decyzja o mobilizacji jest jedną z najbardziej ryzykownych, jakie Putin mógł podjąć – mówi gazecie Rob Lee z Foreign Policy Research Institute. Ekspert przewiduje, że „w wojnie walczyć będzie coraz więcej osób, które nie chcą tego robić”. „Post” przypomina historie rezerwistów, którzy już w lutym i marcu uciekli gdzie mogli: do Turcji, Armenii, Gruzji. Już wtedy krążyły pogłoski o wcielaniu do wojska ludzi z przeszłością w siłach zbrojnych. Teraz trudniej będzie uciec, bo kraje Unii Europejskiej zaostrzają kontrole na granicach. Łotewskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło nawet, że nie wyda Rosjanom wiz humanitarnych ani żadnych innych.
Dużo miejsca katastrofalnej sytuacji rosyjskiej armii – nie tylko w Ukrainie – poświęca „New York Times”. Dziennik podkreśla, że Rosja werbuje żołnierzy wśród więźniów, a wielu rezerwistów przeszło w najlepszym razie minimalne przeszkolenie. Mobilizacja nie rozwiąże strukturalnych problemów. Nowych ludzi ciężko będzie wysłać od razu na front, a tego Rosja potrzebuje teraz najbardziej. „NYT” przytacza słowa ministra obrony Siergieja Szojgu, który mówił o 5937 ofiarach śmiertelnych „specjalnej operacji” w Ukrainie. To pierwsza oficjalnie podana liczba od marca, najpewniej zaniżona, realne straty mogą być nawet trzy–dziesięć razy wyższe.
Włoska „La Repubblica” opisuje z kolei panikę, która wybuchła w Rosji po ogłoszeniu mobilizacji. „Absurdalnie wysokie ceny lotów”, „tłumy chętnych nawet na wycieńczające 30-godzinne podróże” – to się dzieje na lotniskach i w biurach podróży. Według gazety najtańszy bilet z Moskwy do Stambułu kosztuje ponad 1100 euro. Inne popularne i równie drogie cele to Zjednoczone Emiraty Arabskie czy państwa środkowoazjatyckie, jak Kazachstan – Rosjanie wcześniej raczej by tam nawet nie spojrzeli. Gazeta zauważa, że uciekają dosłownie wszyscy, którzy mogą załapać się na pobór. A więc i 18-, i 65-latkowie. Dystans i cena nie grają żadnej roli.
Czytaj też: Cicha branka, czyli jak Rosja werbuje do armii. Nikt się nie pali
Chiny i Indie mówią „dość”
Hiszpański „El País” analizuje międzynarodowy kontekst wystąpienia Putina. Pisze o zaplanowanym na czwartek rano spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE, cytuje też wystąpienie Bidena w ONZ. I podkreśla, że ogłoszenie poboru i groźba użycia broni nuklearnej to „apel oparty na kłamstwach i bzdurach”. Cała narracja Kremla w sprawie Ukrainy jest kłamliwa, a referenda na okupowanych terenach – pozbawione podstaw prawnych. Putin robi desperacki krok, bo – podsumowuje dziennik – zagląda już „w czarne lustro porażki”.
Brytyjska BBC rozpisuje się o protestach przeciw poborowi, które wybuchły w Rosji w środę wieczorem. Policja szybko przystąpiła do pacyfikacji demonstrantów, dochodzi do aresztowań, a władze zapewne jeszcze przykręcą śrubę. W kraju panuje panika, „dosłownie każdy boi się o swoją przyszłość” – pisze BBC. Rosjanie próbują kontaktować się z organizacjami broniącymi praw człowieka. Piszą do nich najczęściej matki żołnierzy, pozbawione jakichkolwiek informacji o losach swoich synów.
Warto też rzucić okiem na komentarze w azjatyckich mediach. Sporo się mówi o lokalnym kontekście wojny. „South China Morning Post” o mobilizacji w Rosji pisze relatywnie niewiele, ale sporo o coraz silniejszej pozycji Chin wobec słabnącego Kremla. Pekin inwestuje w Azji Środkowej, próbując odtworzyć Jedwabny Szlak omijający terytorium Rosji. Utrzymuje też gotowość do pośrednictwa w rozmowach pokojowych, chociaż, jak komentuje na łamach SCMP Avigdor Haselkorn, Rosja coraz mocniej wiąże się z krajami radykalnymi i niebezpiecznymi – dlatego jakakolwiek współpraca z Moskwą mogłaby się Pekinowi odbić czkawką.
Z kolei „Times of India” wskazuje na ewentualną rolę premiera Narendry Modiego w rosyjsko-ukraińskim konflikcie. Przypomina, że Waszyngton chwalił go za apele, by Kreml obniżył temperaturę sporu i ograniczył obecność militarną w Ukrainie. Amerykanie oczekują kontynuacji dialogu, podobnie Macron. Ciekawy jest wydźwięk tego tekstu – można wręcz odnieść wrażenie, że Modi ma jakiś niesamowity wpływ na Putina. „Times of India” pisze o wojnie w sposób dalece symetrystyczny, zauważając, że „zarówno Rosja, jak i Zachód” rzuciły już „cyniczne groźby użycia broni nuklearnej”. Wiele krajów, nawet tak potężnych jak Indie, uznaje tę wojnę za spór Zachodu z Rosją i nie potępia działań Putina.
Co wynika z tych analiz, to oczekiwanie przesilenia na froncie. Kreml nie jest w stanie dłużej ukrywać rozmiarów swojej klęski, a Putin nadal uznaje zwycięstwo militarne za jedyny akceptowalny koniec wojny. Ukraina, a przez to cały Zachód, zetrze się z Rosją jeszcze bardziej.
Gen. Różański: Rosjanie dali się złapać w półwykroku. Jak mogą zareagować?