Świat

Morawiecki w Madrycie, czyli dlaczego PiS nie liczy się dla światowej prawicy

Premier Mateusz Morawiecki na zjeździe partii prawicowych w Madrycie, 9 października 2022 r. Premier Mateusz Morawiecki na zjeździe partii prawicowych w Madrycie, 9 października 2022 r. Jesús Hellín / Zuma Press / Forum
Premier Morawiecki był gościem międzynarodowego zjazdu partii prawicowych, organizowanego przez hiszpańskie ugrupowanie Vox. Sojusz z obecnymi tam politykami raczej kompromituje, niż przynosi chlubę.

Niedzielna impreza w Madrycie wiele mówi o kształcie europejskiej i światowej prawicy, ale też o tym, jaką we własnym mniemaniu rolę odgrywa w tej konstelacji PiS. Organizatorem konferencji „VIVA22” była radykalna partia Vox, która pod przewodnictwem Santiago Abascala wyrasta na kluczową konserwatywną siłę w kraju. Ma obecnie ok. 15 proc. poparcia, odbija się po niedawnych spadkach i skraca dystans do rządzących socjalistów z PSOE. Zbudowana na hasłach sprzeciwu wobec migracji i odrzucenia liberalizacji światopoglądowej formacja po raz pierwszy zwróciła na siebie uwagę stosunkowo niedawno – w 2018 r. zdobyła 12 mandatów w wyborach do władz lokalnych w Andaluzji.

Odtąd pnie się i zadamawia w hiszpańskiej politycznej pierwszej lidze. Pod tym względem przypomina Braci Włochów, również relatywnie młodą formację, która przejęła prawicowy elektorat od większych partii. Abascala z Giorgią Meloni łączy zresztą silna więź. Nowo wybrana włoska premierka nie zjawiła się w Madrycie, ale nagrała swoje wystąpienie na wideo. Mówiła w nim przede wszystkim o zagrożeniach ze strony lewicy. Tuż po swoim zwycięstwie dwa tygodnie temu wspomniała z kolei, że ma nadzieję na triumf hiszpańskiej prawicy.

Kalukin: Dlaczego prawdziwi konserwatyści przegrali z PiS

Orbán, Le Pen i Trump obecny duchem

Swoje nagranie przesłał także Viktor Orbán, unijny łamistrajk, który od początku inwazji Rosji na Ukrainę stara się rozbić zachodni monolit i torpeduje sankcje na Kreml. W ostatnim czasie zapowiedział nawet, że przeprowadzi w swoim kraju referendum w sprawie ich utrzymania, wszak Węgrzy nie mogą płacić za fanaberie brukselskich biurokratów. Jakby tego było mało, jego rząd dołącza do Recepa Erdoğana, zgłaszając zastrzeżenia wobec szwedzkiej i fińskiej akcesji do NATO. O ile Turcja sprzeciwia się udzielaniu przez Szwedów azylu kurdyjskim aktywistom i politykom, o tyle Budapeszt robi to z czystego oportunizmu, usiłując coś dla siebie ugrać. Jak sugeruje Elisabeth Braw z magazynu „Foreign Policy”, Orbán chce też uwiarygodnić się w oczach elektoratu jako kluczowy aktor dyplomacji, który rozdaje karty i decyduje o przyszłości wielkich sojuszy.

W Madrycie była osobiście Marine Le Pen, liżąca rany po nieudanej kampanii prezydenckiej sprzed kilku miesięcy. Prócz tego Andre Ventura, lider pierwszej liczącej się od lat w Portugalii skrajnie prawicowej partii Chega, opowiadającej się m.in. za przymusową chemiczną kastracją przestępców seksualnych (44 proc. z nich chciałoby kary śmierci dla pedofilów). Przyjechali też reprezentanci skrajnej prawicy z Holandii, Austrii czy Estonii.

Abascal, jak przystało na lidera z ambicjami, nie poprzestał na europejskich partnerach. Wiadomość dla ponad 30 tys. uczestników kongresu nagrał Donald Trump, choć trudno nazwać go w ogóle gościem imprezy. Jego wystąpienie, przygotowane jakby od niechcenia w prywatnym samolocie, trwało mniej niż pół minuty i wyglądało bardziej jak celebrycki ochłap rzucony fanom niż przekaz dla poważnych partnerów.

Zdecydowanie ciekawszą postacią – bo pewnie najmniej w Europie znaną – był na miejscu argentyński konserwatysta Javier Milei, kandydat w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Ma skrajne poglądy, w polskim kontekście zdecydowanie bliżej mu do Konfederacji niż PiS. Otwarcie kwestionuje katastrofę klimatyczną, uznając ją za marksistowską fanaberię. Postuluje likwidację ministerstwa ds. kobiet i wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji, również w takich przypadkach jak gwałt na nieletnich. Komentując taką sprawę w ubiegłym roku, stwierdził, że nie zezwoliłby nawet na aborcję zgwałconej dziesięciolatki, bo „na zbrodnię nie wolno odpowiadać zbrodnią”.

W podobnym tonie wypowiada się na temat praw mniejszości seksualnych („zboczenie, dewiacja, patologia”), jest zafascynowany Jairem Bolsonaro i Trumpem. Tego drugiego stawia za wzór przywódcy. W pierwszych dniach wojny przewidywał, że Amerykanie nie zaangażują się w pomoc Ukrainie, bo Joe Biden jest na to za miękki. Gdyby Trump został w Białym Domu, Putin nie odważyłby się zaatakować – z szacunku i ze strachu.

Czytaj też: Prezes zjeżdża do bazy. PiS jest osłabiony, jesień będzie nerwowa

Morawiecki się nie przebił

Ciekawe, czy kancelaria premiera Morawieckiego odrobiła zadanie i poinformowała go, kto wystąpi w Madrycie. Jeszcze ważniejsze jest pytanie o to, czy PiS wiedział, po co Morawiecki w ogóle się tam wybiera. W partii rządzącej panuje przekonanie, że w Europie powstaje nowy blok konserwatywny, który da odpór socjalistom i liberałom i zmieni układ sił. Pod ich przewodnictwem Europa wróci do chrześcijańskich korzeni, zamknie granice dla innowierców, będzie silna siłą suwerennych państw narodowych i zrzuci jarzmo brukselskiej biurokracji. Tak w skrócie można zdefiniować postulaty tej grupy. PiS uparcie wierzy, że jest – i będzie – w centrum tego projektu.

Problem w tym, że z punktu widzenia zachodnioeuropejskiej prawicy PiS ma znaczenie raczej marginalne. Santiago Abascal znacznie bardziej ceni relację z Meloni, Le Pen i Trump dają mu medialną rozpoznawalność w Europie i USA, goście tacy jak Javier Milei pozwalają zbudować więź z tradycyjnie ważną resztą świata hiszpańskojęzycznego.

Morawiecki jest kwiatkiem do kożucha, opisywanym w hiszpańskiej prasie w kategoriach „tego drugiego rozrabiaki w Unii”. „El País”, „El Mundo”, „La Vanguardia” – największe gazety na półwyspie wymieniają go z nazwiska jako obecnego na spotkaniu – i na tym koniec. „El Mundo” i hiszpańskojęzyczna wersja portalu Euronews napomknęły jeszcze o konflikcie Warszawy z Brukselą o środki z Funduszu Odbudowy, ale cytatów z Morawieckiego nie zamieścił praktycznie nikt.

Czytaj też: Czy Giorgia Meloni zagrozi stabilności Unii?

Kto tu kogo rozgrywa?

A Morawiecki mówił wyraziście i używał plastycznych metafor. Oskarżał Unię Europejską o to, że „odwraca się plecami do tradycji, podcinając skrzydła (europejskiej cywilizacji)”. Jak dodał, „niewielka liczba biurokratów w Brukseli uważa, że może tworzyć Europę, ale mylą się. Europa jest stworzona z narodów, narodów wolnych i suwerennych”. Zaraz potem straszył, że unijni biurokraci bezprawnie poszerzają swoje kompetencje i za chwilę „będą w stanie tak naprawdę stworzyć transnarodową bestię bez faktycznych i tradycyjnych wartości, bez dusz”.

Przede wszystkim polski premier nie zorientował się chyba, że jego obecność potrzebna była tylko po to, żeby robić Abascalowi tłum na starcie nowej kampanii. Lider Vox w czasie „VIVA22” zaprezentował fundamenty swojego planu referendalnego o szumnej nazwie „España Decida” (Niech Hiszpania zdecyduje). Chce poddać pod głosowania m.in. kwestie przyjmowania migrantów, suwerenności energetycznej czy „delegalizacji partii, które uderzają w unitarność Hiszpanii” (uderza tu głównie w separatystyczne ugrupowania z Katalonii). To właśnie nowa inicjatywa Vox była gwoździem madryckiego programu. Do tego Trump na wideo i życzenia od Braci Włochów.

Przegląd prawicowej prasy w Polsce tylko utwierdza w przekonaniu, że Nowogrodzka inaczej widzi te sprawy. PiS próbuje opisać się jako prawicowego rozgrywającego, nie zauważając, że to on jest rozgrywany. Ani Morawiecki, ani Jarosław Kaczyński nie są dla europejskiej prawicy punktami odniesienia ani źródłami inspiracji. Najwyżej stanowią tło dla ważniejszych graczy. Nie ma racjonalnych podstaw, aby wierzyć, że to się zmieni. Choć oczywiście rozsądek nie jest w PiS szczególnie popularny.

Czytaj też: Od Paryża po Londongrad. Politycy, których Putin ma w kieszeni

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną