W ćwiczeniach „Grom” wzięły udział mobilne lądowe wyrzutnie międzykontynentalnych pocisków balistycznych RS-24 Jars, okręt podwodny „Tuła” – nosiciel odpalanych spod wody pocisków balistycznych Sinewa – oraz bombowce strategiczne Tu-95MS, które miały użyć pocisków manewrujących dalekiego zasięgu, symulujących te z głowicami nuklearnymi.
Czytaj też: Jak odstraszać agresywną Rosję?
Medialne manewry Putina
Odpalenie rakiet i starty bombowców zostały pokazane z niezwykłą starannością, kamery umieszczono bardzo blisko wyrzutni i w kabinach dowodzenia, a dziennikarze wojskowych mediów rosyjskich relacjonowali wydarzenia minuta po minucie. Ewidentnie Rosji bardzo zależało na tym, by „Grom” odbił się dużym echem i nikt nie miał wątpliwości, iż rosyjska triada nuklearna jest gotowa do użycia.
Pociski balistyczne wystrzelone z północnej Europy – poligonu Plesieck koło Archangielska i z Morza Barentsa – trafiły w cele na Kamczatce. Według komunikatu z Moskwy bombowce wystrzeliły pociski na poligon w republice Komi, gdzie rutynowo ćwiczą bombardowania nuklearne. Ale odpalenia rakiet lotniczych nie pokazano, co może wynikać z kurczących się zasobów tego rodzaju amunicji, zużywanej masowo do atakowania celów w Ukrainie. Nie ma jednak wątpliwości, że na wypadek wojny nuklearnej Rosja ma ich żelazny zapas.
„Bajewaja triewoga, rakietna ataka” – z ust dowódcy okrętu podwodnego padają słowa w pełni zrozumiałe nawet dla nieznających rosyjskiego.